Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

74.71 Km 71.00 Km teren
03:42 H 20.19 km/h
  • 47.43 km/h Max
  • HRmax 192 ( 98%)
  • HRavg 168 ( 86%)
  • Kalorie 2728
  • W górę 1108 m
  • Bike: Peak
      Uczestnicy

    Solid MTB Sława

    Sobota, 15 września 2018 · dodano: 18.09.2018 | Komentarze 1

    Ostatni wyścig tegorocznego cyklu Solid MTB to Sława. Teamowo wyjechaliśmy już po 6tej rano- na szczęście dojazd zajął niezliczoną ilość czasu, tak że udało mi się jeszcze spokojnie dospać poranną pobudkę. Po dotarciu na miejsce oczom ukazuje się przepięknie ulokowane miasteczko zawodów- wypoczynkowy ośrodek przy dość dużym jeziorze Sławskim, to było chyba najbardziej urokliwie położone miejsce startu w jakim miałem okazję być. W miasteczku tradycyjne przywitania z kumplami, kawa, pogaduchy, przebieranie itp. Wspólnie z Jackiem wybieramy się obadać pierwsze kilometry trasy- nic specjalnego i dosyć płasko. Jeszcze kilka dni przed zawodami zgadaliśmy się, że w sektorze ustawimy się obok siebie i pokonamy trasę razem (co w moim przypadku oznaczało próbę utrzymania się za Jackiem ile tylko będę mógł :D).

    Po starcie trasę wytyczyli nam po lokalnym parku- jechało się tutaj całkiem dostojnie i przyjemnie. Po wyjeździe z tutejszego parku wpadamy na asfalt- i odtąd zaczyna się konkretne deptanie w korby- trzeba się rozkręcić i przy tym wyprzedzamy i wyprzedamy. Dalej mieliśmy nieco piaszczysty zjazd i prościutki singielek- obydwa bez problemu przejechane, jedynie widać po wiarze, że z jakąkolwiek techniką są na bakier i na owym singlu niemiłosiernie się korkuje. Po tym mieliśmy ładnych kilka płaskich kilometrów dojazdu na całkowicie leśną pętelkę. A ta dostarcza wszystkiego, co można nazwać nizinnym „Pure MTB”- cała masa podjazdo- zjazdowo- singlowego mixu ścieżek. I tak w zasadzie przez kolejne 60 km. Wspólna jazda idzie nam całkiem spoko- zostawiamy za sobą wuchtę wiary- na niektórych fragmentach Jacek wyskakuje mi z lewej lub prawej strony i wyprzedza na potęgę, aż się zastanawiam jakim sposobem dostrzegł miejsce na takie manewry ;). O odpuszczaniu nie było mowy więc przy takich wyczynach od razu siadam mu na koło by się utrzymać. Co mnie wcale nie dziwi- na technicznych sekcjach odstaję mocno z tyłu- jakoś udaje mi się to nadrabiać na dłuższych zjazdach oraz na nielicznych płaskich ścieżkach. W pewnym momencie dochodząc gościa przed nami o mało co byśmy przegapili skręt- na szczęście dostatecznie szybko się o tym zorientowałem. Reszta kółka to kolejne pięknymi seriami serwowana radocha z jazdy- i zauważam, że dziś jazda w dół idzie mi sto razy lepiej niż w górę. Po wjeździe na drugą pętelkę zostajemy praktycznie sami- urok twardzieli z Giga ;). W sumie to i dobrze, bo na ponownym pokonywaniu trasy mieliśmy pełen luz przed sobą i zero blokowania czyli jazda szła sprawniej. W końcu- po 2,5 godzinnym konkretnym ciśnięciu czuję duży ubytek powera w girach. Jacek gna przed siebie a ja choćbym bardzo chciał nie mogłem nadążyć. Pozostało mi samotne dokulanie się do mety. Tak więc walczyłem resztkami resztek sił- i na dobrą sprawę w lesie nie jechało się tragicznie, za to na otwartym terenie i wietrze w przód lub bok zmuszony byłem mocno zwalniać- w efekcie 3ech lub 4ech mnie do mety minęło. A przed metą przyszło pokonywać mocno „kurwidołkowy” singielek i piaszczyste podejście z rowerem przy boku (ile niecenzuralnych wiązanek na tym fragmencie puściłem to nie zliczę ;) ). Później ostatni piaszczysty zjeździk, przejazd przez park i meta.
    Szczerze to ujechałem się na tych zawodach (chyba przez brak konkretnych treningów w tygodniu)- ostatnio to taki przyjechałem na metę w Obornikach. Ponad 1 km przewyższeń mówi sam za siebie, twierdzę że to była najtrudniejsza trasa z całego cyklu. Cały cykl skończyłem na 7 miejscu w swojej kategorii na dystansie Giga- do dekorowanej 6 trochę zabrakło, trzeba się przygotować by za rok było jeszcze lepiej ;).

    Dziękuję Jacek za wspólną jazdę przez długi czas ;)

    Wynik:
    25/ 36 Open Giga
    7/7 M2 Giga


    Nastroje przed startem dopisywały
    Przed startem



    Dowód, że współpraca z Jackiem szła spoko ;)



    I tradycyjnie film z wyścigu


    Komentarze
    JPbike
    | 19:42 wtorek, 18 września 2018 | linkuj Ale fajna relacja, no i równie fajnie się jechało z Tobą, Dawidzie :)
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zawso
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]