Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:505.03 km (w terenie 148.45 km; 29.39%)
Czas w ruchu:23:39
Średnia prędkość:21.35 km/h
Maksymalna prędkość:49.66 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:72.15 km i 3h 22m
Więcej statystyk
103.97 Km 40.00 Km teren
05:22 H 19.37 km/h
  • 44.67 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Promno, jezioro Kowalskie

    Sobota, 26 października 2013 · dodano: 21.12.2013 | Komentarze 0

    Dawno temu po Promnie i wkoło Kowalskiego po wąwozach i singlach z Kubą, Piotrasem, Grigorem, Wojtasem, Łukaszem i Przemkiem. Klik!



    91.17 Km 20.00 Km teren
    04:17 H 21.28 km/h
  • 40.28 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Rogowo, Dolina Gąsawki

    Niedziela, 20 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 0

    Po wczorajszych targach turystycznych w Poznaniu, zgadałem się z Marcinem, że trzeba się wybrać na dłuższą wycieczkę. Jeszcze w pociągu dywagowaliśmy gdzie można jechać- ostatecznie padło na Rogowo.
    W niedzielę zbiórka standardowo na Wenecji, gdzie już czekał Mr. Jerry, po chwili przyjechał Marcin i ruszyliśmy. Najpierw przez rynek, gdzie spotkaliśmy chłopaków z GKKG, którzy wybierali się do Wierzyc. W Mieście jeszcze podjechaliśmy na stację podpompować opony i już obraliśmy trasę do Rogowa. Początek przez Wełnicę, Dębówiec. Tu gdzieś pomyliliśmy drogę- ja też nie do końca pamiętałem jak jechać, do Rogowa tędy jechałem bardzo dawno (w zeszłym roku)- ale przez to trafiliśmy na jakieś budynki i jezioro, o którym nawet nie mieliśmy zielonego pojęcia. Ostatecznie wyjechaliśmy w Mięcierzynie- tutaj już każdy wiedział gdzie jesteśmy i jak jechać ;). Z Mięcierzyna już prosta, asfaltowa droga do Rogowa, jadąc kawałek krajową 5-tką. W Rogowie pojechaliśmy na rynek. Tutaj urządziliśmy dłuższą przerwę na śniadanie, przy okazji przejechałem się kawałek nowym rowerem Marcina- zmienił on ramę. Podregulowałem jeszcze Marcinowi tylną przerzutkę, bo pan D. spartaczył trochę robotę, nie naciągnął linki i to nie miało prawa dobrze działać. Po przerwie pojechaliśmy dalej- obraliśmy kierunek na dolinę Gąsawki, po drodze minęliśmy dworek w Grochowiskach Szlacheckich w którym mieści się hotel. Dalej wybitnie na czuja jadąc po polach, łąkach i lasach dojechaliśmy w końcu nad dolinę Gąsawki. Byłem tu pierwszy raz jesienią i jest tu równie pięknie jak wiosną- opadłe żółte liście tworzą fajny klimat lasu :). Po drodze jadąc za Marcinem nie zauważyłem pośród liści kałuży i oczywiście w nią wjechałem :D. Za Gąsawką przejechaliśmy obok knajpy, w której trochę się już przesiedziało ;) i dalej szosą pośrodku lasu w kierunku Gołąbek. Po drodze zrobiliśmy jeszcze mały postój nad jez. Wieśniata, gdzie jest całkiem czysta woda i dobre miejsce na ognisko. W Gołąbkach przerwa pod sklepem, gdzie była akcja w wykonaniu Mr. Jerrego, który chciał mnie poczęstować wafelkiem, ale nie chciałem :P. To wyglądało co najmniej dziwnie. Z Gołąbek standardowa trasa przez lasy, Dębówiec i Wełnicę do Gniezna, pożegnanie na torach i do domu przez Dalki.
    Aha i wracając do targów turystycznych nadmienię tylko, że zebrałem tyle przeróżnych map, przewodników turystycznych, folderów i gazetek, że prawie reklamówka mi nie wytrzymała ich ciężaru :D. Będzie w czym wybierać na rowerowe wycieczki :).

    18.45 Km 18.45 Km teren
    00:43 H 25.74 km/h
  • 37.91 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Dębówiec wyścig

    Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 0

    Po szybkim przybyciu z Gniezna na miejsce startu poszliśmy się zapisać- przypadł mi nr 89. Do wyboru były 3 dystanse- oczywiście jak to ja wybrałem najdłuższy- 18 km. Wyścig lokalny to ustawiłem się zaraz z brzegu, żeby nie musieć się przebijać i niepotrzebnie tracić siły. Po starcie tempo bardzo przekraczało 30 km/h, bardziej chyba podchodziło po 40 km/h. Nadawali takie Ci, którzy mają za sobą przejechany cały sezon w przeróżnych cyklach. Jeszcze przez większość pierwszego kółka trzymałem się w miarę niedaleko za nimi, ale później nie było ciekawie. Na początku drugiego okrążenie trzasnęło mi w lędźwiach, tak że każde mocniejsze naciśnięcie na pedały powodowało ból. Część pętli mimo bólu trzymałem się na kole gościa na karbonowym Giancie Anthemie- na zjazdach uciekał- wiadomo full lepiej idzie- na podjazdach z kolei zbliżałem się do niego. W końcu na ostatniej pętli dość znacznie zwolniłem, wyprzedził mnie jeszcze znajomy z klubu, ale zrobił to ciutkę zbyt szybko i na ostatnich metrach na korzeniach udało mi się go wyprzedzić i odbić lokatę. Po wyścigu była zasłużona ciepła herbata i pyszne ciasto. No i oczywiście pogawędki ze znajomymi.
    Jak na typowo kameralny gnieźnieński ścig to spora ilość ludzi przyjechała. I całkiem przyjemnie było znów trochę się pościgać- zdecydowanie mi tego brakuje. Może uda mi się wystartować w przyszłym roku chociaż w kilku zawodach, zobaczymy. Cała zima przede mną na planowanie.
    Kategoria <50 Km


    40.45 Km 15.00 Km teren
    01:47 H 22.68 km/h
  • 38.89 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Dębówiec

    Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 0

    Po wczorajszym wypadzie do Duszna dzisiaj kolejny dzień jazdy. Chłopaki z GKKG organizowali lokalny wyścig na Dębówcu, zgadaliśmy się ja, Kuba, Jurek i Mateusz, że jedziemy. Dojazd na miejsce startu- leśniczówkę Brody poszedł nam dosyć szybko. Na miejscu zdziwiłem się ilością ludzi, którzy przyjechali się pościgać- całkiem sporo się zjechało. Relacja ze startu w drugim wpisie :).
    Droga powrotna taka sama jak przyjechaliśmy- Wełnica i Winiary.

    77.25 Km 25.00 Km teren
    03:38 H 21.26 km/h
  • 38.23 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Duszno

    Sobota, 12 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 2

    Dzisiaj trafiła się kolejna sobota, którą można było wykorzystać na rower. Jako, że przez totalny brak czasu na wszystko wyjeżdżam raz- góra dwa razy w tygodniu i to jeszcze w weekend to musiałem wyjechać. Dzień wcześniej zarzuciłem pomysł, żeby przejechać się do Duszna. Kuba z miejsca się zgodził. Za punkt zbiórki obraliśmy rynek, gdzie oprócz Kuby zjawili się Mr. Jerry i Mateusz. Miałem lekkie spóźnienie, ale to nic :). Po przywitaniu od razu ruszyliśmy czteroosobową paczką do Duszna. Kierując się po oznaczeniach szarego szlaku przejechaliśmy najpierw przez miasto, następnie Winary, Dębówiec i Gołąbki. Jechało się całkiem dobrze z jedną przygodą po drodze- przed Gołąbkami pojechaliśmy nie tak jak trzeba i kręciliśmy zupełnie nieznaną leśną drogą. W końcu po kilku km ponownie wjechaliśmy na asfalt i mniej więcej orientując się po której stronie mamy Gołąbki skręciliśmy w lewo. Po chwili trafiliśmy na kolejną krzyżówkę, gdzie po części na czuja, po części z nawigacją skręciliśmy w kierunku przeciwnym do Gołąbek. Jak się okazało obraliśmy dobrą drogę. Po drodze minęliśmy Grabowo, Kruchowo i dalej asfaltem na Wał Wydartowski. Na podjeździe do Wydartowa aura zrobiła się dla nas wyjątkowo paskudna- wiatr, którego dotąd udawało nam się jako tako unikać teraz zaczął nam wiać prosto w ryj, a to był dopiero początek katorgi. Skręciliśmy na Duszno i tutaj już skończyły się jakiekolwiek drzewa czy zabudowania, które chroniłyby od wiatru. Same otwarte tereny, na których zimny wiatr skutecznie odbierał chęci do jazdy. No ale przecież nie trzaśniemy rowerów o kamień- twardo wspinaliśmy się do wieży widokowej. Gdy pokonaliśmy ostatni zakręt na drodze do wieży zobaczyliśmy rowerzystów. Po podjechaniu okazało się, że do Duszna zawitała druga oprócz naszej ekipa Bikestats. Byli to: Marcin, Seba, Klosiu i Hulaj. Przyjechali tu na szosówkach- po drodze trochę błądząc i przebijając się po terenie! ;) Zrobiliśmy wspólną fotką, pogawędziliśmy chwilę, po czym chłopaki ruszyli w drogę powrotną, a my rozsiedliśmy się na ławkach. Zaczęliśmy jeść śniadanie i… no właśnie. Zaczęła się taka akcja z bananem, że Kuba popłakał się ze śmiechu, a mnie od śmiechu zaczął konkretnie boleć brzuch. Teksty, które się tam pojawiały zupełnie nie nadają się do zamieszczenia na blogu :D. Weszliśmy jeszcze na wieżę, ale nie było fajnie, gdyż strasznie wiało no i widok ograniczał się do krańca pola, więc szybko zeszliśmy na dół. Ponownie rozsiedliśmy się na ławkach, odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Teraz jechało się dużo lepiej, niż w pierwszą stronę- mieliśmy wiatr w plecy. Szybko zjechaliśmy do Duszna i postanowiliśmy jechać inną trasą, niż zawsze. Przecięliśmy tylko asfalt i trafiliśmy na drogę z kocich łbów. Po drodze trafiliśmy na straszny odór gnojówki, który właził wszędzie- i w ramę i w opony i w ogóle we wszystko, przez co rowery śmierdziały niemiłosiernie.
    Dalej minęliśmy Folusz, Niewolno, Pasiekę, lasami i łąkami do Strzyżewa Paczkowego. Stąd postanowiliśmy nie kręcić od razu na Gniezno, lecz jeszcze śmignąć przez Jankowo, Kalinę i Szczytniki Duchowne. Z Gniezna standardowo przez dalkowskie tory i do domu.

    28.45 Km 10.00 Km teren
    01:16 H 22.46 km/h
  • 44.23 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Miasto

    Czwartek, 10 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 0

    Dzisiaj udało się wygospodarować trochę czasu po zajęciach i wyszedłem trochę pojeździć. Trasa krótka przez Gębarzewko, Cielimowo, miasto i do domu. Chociaż godzinkę udało się pokręcić na dotlenienie.
    Kategoria <50 Km


    145.29 Km 20.00 Km teren
    06:36 H 22.01 km/h
  • 49.66 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Uzupełnianie wpisów czas zacząć!!! Kleczew

    Niedziela, 6 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 0

    Dobra, muszę zacząć uzupełniać wycieczki na blogu, bo jestem 2 tygodnie do tyłu z tym, jakoś brakuje czasu na wszystko… Na początek wypad do Kleczewa.
    Dzień przed wyjazdem dostałem telefon od Marcina z informacją, że gnieźnieńska wataha BS wybiera się z dłuższą wycieczką do Kleczewa. Po chwili rozmowy- ile km, jaka pogoda, o której zbiórka i takie tam okołorowerowe pierdoły oczywiście przystałem na propozycję. Rano spakowałem plecak i ruszyłem na spotkanie z resztą ekipy. Niepodobne, ale nie zbieraliśmy się na Wenecji :D. Podjechałem na Wolności, gdzie poczekałem krótką chwilkę na Marcina, niedługo po nim zjawił się Mateusz. Dłuższy czas dane było nam czekać na Pana Jurka i Kubę- mieli straszny poślizg czasowy :P. Gdy w końcu do nas dobili- Pan Jurek ustawił aparat na czyimś prywatnym murku, strzeliliśmy wspólną fotkę na początek tripu i w drogę. Początek do standardowa droga pokonywana miliardowy raz przez Szczytniki Duchowne, Lubochnię i przez las do Krzyżówki. Stąd przez Gaj i leśne dukty dojechaliśmy do okolic Piłki. Na jednym z leśnych skrzyżowań skręciliśmy w prawo wyjeżdżając na asfalt prowadzący do Ośrodka w Skorzęcinie. A w ośrodku o tym czasie zupełna pustka, cisza i spokój- w niczym nie przypomina tego, co można tu zobaczyć latem. Dalsza trasa z ośrodka przez las, singielek i mostek do Wylatkowa. Stąd już do Samego Kleczewa cięliśmy pięknym polskim asfaltem :D. Z Wylatkowa jechaliśmy mijając Przybrodzin, Smolniki Powidzkie, Anastazewo. Tutaj odbiliśmy w prawo jadąc już w kierunku Kleczewa. Po drodze minęliśmy Budzisław Kościelny i za tą miejscowością nastąpiła wielka zmiana widoków na horyzoncie. Przed oczami pojawiły się wielkie maszyny odkrywkowe, a po bokach widać było kopalniane tereny i mnóstwo żelastwa z Konińskiej kopalni. Aż do Kleczewa takie widoki to normalka, tak samo jak to, że przejeżdżający autami ludzie zatrzymują się, żeby obejrzeć te ogromne maszyny i zrobić im zdjęcie.
    Po wjeździe do miasta chcieliśmy od razu udać się do celu właściwego dzisiejszego wyjazdu- Parku Rekreacji. Jak na złość teraz nie dane było nam tam trafić. Spytaliśmy się nawet o drogę, z czego wyniknęła zabawna sytuacja- po otrzymaniu wskazówek dojazdu od przechodniów Pan Jurek po sekundzie ich zapomniał- to konkretnie rozbawiło całą wycieczkową ekipę :D. Kierując się tak, jak powiedzieli nam ludzie zajechaliśmy pod kompleks, który przypomina nasz gnieźnieński GOSIR- a nie o to nam chodziło. Stwierdziliśmy, że cofniemy się kawałek i zjemy w końcu śniadanie, gdyż do Kleczewa nie zrobiliśmy żadnej przerwy, przez co byliśmy mega głodni. Znaleźliśmy maleńkie jeziorko w centrum, rozsiedliśmy się na ławkach i zaczęliśmy konsumować przygotowane w domu żarełko. Była też ciepła herbata z termosu, która fajnie rozgrzewała w taki pochmurny dzień. W czasie przerwy śniadaniowej znów mieliśmy sporą dawkę śmiechu, gdyż najpierw okazało się, że Mr. Jerremu potłukł się termos i cała herbata rozlała mu się do sakwy. Później znów Mr. Jerry chciał pstryknąć fotkę całej dzisiejszej ekipy, ale za każdym podejściem ktoś nie mógł zmieścić się w kadrze :D. Najpierw zabrakło Pana Jurka, później zasłonił mnie Kuba (widać było tylko czubek mojego kasku), na koniec nie załapał się Mateusz, który był schowany za murkiem :D. Po tej dawce śmieszków ruszyliśmy poszukać Poraku Rekreacji. Znów spytaliśmy o drogę, tym razem były one dokładniejsze i udało się w końcu dojechać do celu. A na miejscu całkiem fajnie zrobione- mini park linowy, jeziorko, ławki, pomosty. Zrobiliśmy rundkę wokół jeziora, z nudów zjechałem po schodach, zrobiliśmy fotki i musieliśmy ruszać w powrotną drogę. W samym Kleczewie odwiedziliśmy jeszcze Biedronkę, gdzie znów ja z Kubą mieliśmy dawkę śmiechu z energetyka w puszcze, co raczej nie nadaje się do bardziej szczegółowego opisu :D. Spod Biedronki pojechaliśmy jeszcze na hałdę. Na szczyt hałdy prowadził trochę stromy i mocno wymyty podjazd, który zdecydowałem się podjechać- poszło szybko na młynku. Reszta postanowiła podprowadzić roweru pod górę. Ze szczytu rozciąga się szeroki widok m.in. na bazylikę w Licheniu i elektrownię w Pątnowie. Przed zjazdem podzieliliśmy się na dwie grupy: Mr. Jerry, Kuba i Mateusz zjechali pierwsi, ja i Marcin chwilę poczekaliśmy, by Kuba mógł nagrać film jak zjeżdżamy. Na zjeździe solidnie nas wytrzęsło, przez wyżłobione brudzy, co nie zmieniło faktu, że porządnie się rozpędziliśmy. Na dole Marcin o mało co nie wpakował się w rower Jurka, który to przed nim bardzo ostro skręcił. Po ochłonięciu ruszyliśmy dalej. Do Anastazewa jechaliśmy dokładnie taką samą trasą jak przyjechaliśmy do Kleczewa. Tutaj pod podniszczonym budynkiem stacji wąskotorowej zrobiliśmy małą przerwę na resztę herbaty i kanapkę. Z Anastazewa śmignęliśmy przez las- prowadziła nas ścieżka wokół jeziora Powidzkiego. W Ostrowie z niej zjeżdżamy i spotkaliśmy rodziców Kuby- tu dostaliśmy zaproszenie do domku letniskowego, którego nie mogliśmy odmówić :D. Wypiliśmy ciepłą herbatkę, zjedliśmy „ciostka z krymem” i chwilę posiedzieliśmy w ciepłym wnętrzu. Kuba również pokazał mi wielki hak, z którym wolę nie wnikać co robi :P. Po rozgrzaniu ruszyliśmy dalej wzdłuż torów kolejki wąskotorowej do Przybrodzina, dalej Powidz, Wiekowo, Witkowo, Małachowo, Arcugowo, Niechanowo i Gniezno. Tu pożegnaliśmy się z Kubą i Marcinem. Ja, Pan Jurek i Mateusz jeszcze kawałek pojechaliśmy razem, na torach na Dalkach rozstaliśmy się i już samotnie dokręciłem do domu przez Dalki.