Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:960.33 km (w terenie 489.16 km; 50.94%)
Czas w ruchu:43:12
Średnia prędkość:22.23 km/h
Maksymalna prędkość:61.92 km/h
Suma podjazdów:7382 m
Maks. tętno maksymalne:187 (96 %)
Maks. tętno średnie:164 (84 %)
Suma kalorii:18248 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 42m
Więcej statystyk
94.11 Km 30.00 Km teren
05:58 H 15.77 km/h
  • 61.92 km/h Max
  • W górę 1991 m
  • Bike: Peak
      Uczestnicy

    Pierwsza górska wyprawa z przygodami

    Wtorek, 31 lipca 2018 · dodano: 01.08.2018 | Komentarze 2

    Wreszcie nastał wyczekiwany górski urlop- w poniedziałek miałem 5 godzin jazdy w nieciekawych warunkach PKP z Gniezna do Katowic (szczegóły pomińmy)- z Katowic czekał na mnie Jacek i transportowaliśmy się do Istebnej na zaklepany nocleg.
    Wieczorem zrodził się plan na następny dzień- miało być super widokowe ok. 70 km z kilkoma szczytami do zaliczenia. Tak więc po śniadaniu i opanowaniu rowerów po podróży ruszyliśmy w drogę. Na „Dzień dobry” czekała nas słuszna wspinaczka na Baranią Górę- ponad 1200 m.n.p.m. Mieliśmy 12 km podjazdu ciągnącego się w nieskończoność i nierzadko musieliśmy prowadzić rowery bo najzwyczajniej nie dało się jechać głównie przez niezliczoną ilość bardzo luźnych kamlotów na ścieżce. Co się dało to oczywiście wjeżdżaliśmy, a reszta cóż… było butowanie :). Jednak widoki z wieży na szczycie wynagrodziły wszystkie trudy wspinaczki- jak to w górach ;). Z Baraniej Góry czekał nas spoko techniczny zjazd po kamlotach i korzeniach, choć podobnie jak podczas wspinaczki- nie wszystko dało się zjechać w siodle. Niemniej sporo radochy dostarczył. I taka jazda bardzo spoko szła aż do mniej więcej 18 km- wtedy podczas kolejnego podjazdu wózek przerzutki zahaczył o szprychę i kolejny hak uśmierciłem. Zapasu nie miałem- po prostu internetowy sklep dał plamę z czasem przesyłki. Pocieszeniem był zasięg w telefonie- zacząłem przeglądać internet żeby znaleźć sklep rowerowy. Szybko, bo już w drugim obdzwonionym mieli jeden jedyny hak do Accenta- poprosiłem o odłożenie i zmuszeni byliśmy dotrzeć do Bielska- Białej. Kolejnym pocieszeniem było to, że mieliśmy większość jazdy w dół więc co byłem w stanie to zjeżdżałem a resztę ‘z buta’. Po zajechaniu do Szczyrku zatrzymaliśmy się na postój przy sklepie i wtedy nie wiadomo skąd Jacek wynalazł kawałek sznurka, przywiązał do swojej sztycy i robiło to za linkę holowniczą aż do Bielska. A lekko nie było bo kilka asfaltowych podjazdów po drodze się trafiło. Wielkie podziękowanie i porządny browar się Tobie za to Jacek należy zdecydowanie! W mieście był szybki serwis roweru i mogliśmy jechać dalej. Powrót identyczną trasą przez Szczyrk na przełęcz Salmopolską- tu po podjeździe postój na zasłużone piwo w cieniu i dalej super asfaltowy zjazd z kilkoma agrafkami do Wisły. Tam odwiedziliśmy sławną skocznię narciarską „Malinka”- robi wrażenie niezaprzeczalnie. Z Wisły już prosto do Istebnej zaliczając bardzo długi podjeździk pod Kubalonkę (nawet dwóch szosowców tam się naprawdę męczyło) i po nim mieliśmy już tylko w dół do naszej miejscówki.




    Znów w górach!

    Było sporo prowadzenia- normalka





    Podjazd na Baranią Górę









    Takie kładki to także normalka podczas tripu

    Super widokowy zjeździk

    Koniec konkretnej jazdy









    Przy słynnej skoczni Wisła Malinka


    64.26 Km 60.00 Km teren
    03:07 H 20.62 km/h
  • 48.75 km/h Max
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 164 ( 84%)
  • Kalorie 2224
  • W górę 724 m
  • Bike: Peak

    Solid MTB Przyłęk

    Niedziela, 29 lipca 2018 · dodano: 31.07.2018 | Komentarze 0

    Ósma już edycja Solid MTB odbywała się w Przyłęku- nowa miejscowość w cyklu położona koło Nowego Tomyśla. Dojazd spoko- dostaliśmy od sponsora nowe Renault Clio kombi ;). Samo miejsce zawodów zlokalizowane przyjemnie pomiędzy lasami. Tradycyjnie zrobiłem objazd pierwszych kilometrów trasy- zaskakuje mnie jedynie masakryczna ilość piachu niedługo po starcie.
    Ustawienie w sektorze jak zwykle przy końcu- sporo wyprzedzania czekało. Gdy już ruszyliśmy czekała na nas chwilowa jazda po asfalcie gdzie trzeba było się mocno spinać, żeby utrzymać się choć w połowie sektora. Po tym nastąpił skręt na wspomniany piach. I tu odpaliłem jakieś turbo- wiara zjeżdżała na lewo i prawo- byle piach ominąć, a ja pięknie samym jego środkiem przebiłem się do przodu (na oko jakieś ¾ ludzi zostawiłem w tyle ;) ). Po wspomnianej piaskownicy typowe Wielkopolskie szerokie leśne ścieżki do tego przez upał kurzyło się tak, że ledwo było widać cokolwiek. Zaraz po tym odcinek z koleinami i do tego nieco błota- na nim tracę, bo jak to ja musiałem wjechać i ugrzęznąć w jedynej kałuży na drodze :D. Dalsze kilometry to już esencja całego cyklu- sporo singielków pomiędzy drzewami, krótkie, sztywne podjazdy, tylko kilka dłuższych no i szybkie, bezpieczne zjeździki. Na którejś z „leśnostrad” tworzy się mała grupa- tak z 6 osób i w sumie spoko się jedzie. Na kolejnym singlowym podjeździe doganiamy następnych i takie tasowanie jest przez dużą część pętli. Pośród owego pociągu jest też czterech z teamu „Profit bike”- liczyłem że odkuję się im za poprzednią edycję w Gostyniu. To zadanie wcale łatwe nie było- po którymś kolejnym podjeździe zniknęli mi z oczu i przez chwilę zabrakło mi powera w nogach. Na szczęście dojechało do mnie dwóch i utworzył się mini zaciąg goniący. Szczególnie jakiś z kategorii Masters od Kaczmarka fajnie nadawał tempo, zachęcał do gonitwy i spoko zmiany wchodziły. W efekcie jeszcze przed rozjazdem doszliśmy poprzednich i pociąg się powiększył. Oczywiście ciągle przejeżdżaliśmy po przyjemnych i typowych sekcjach prosto z XC, więc kolejne dawki frajdy były nieprzerwane ;). W zasadzie kolejnych kilkanaście kilometrów to trochę nudna jazda w 7- osobowej grupce. Dopiero przy końcu pętelki jeden wyskoczył zza wszystkich- spróbowałem utrzymać mu się na kole- udało się i we dwójkę uciekliśmy wszystkim ;). Po wjeździe na pętelkę Giga chwilę jadę sam- nic nowego na najdłuższym dystansie. A później ogarnia mnie zdziwienie bo kilka osób się znajduje i udaje się wyprzedzić. Oprócz tego to miałem trochę nudzących kilometrów a z drugiej strony pełen luz na wszystkich singlach, zjazdach, podjazdach i oczywiście więcej radochy z ich pokonywania. Do tego wszystkiego upał mieliśmy taki, że na każdym z bufetów zaliczałem obowiązkowy chłodzący wodny „prysznic” :). Na metę dojeżdżam bez fajerwerków, 30 sek. za mną dojechał ten, który wyskoczył i porobił wszystkich- uprzejmie podziękowaliśmy sobie za współpracę.
    Kolejny udany start za mną, nowa miejscówka bardzo przyjemna jeśli chodzi o trasę. Para w girach jest no i zaliczone dobre przetarcie przed górskim urlopem ;). Tylko szkoda, że teraz miesiąc przerwy od Solida- i zostały już tylko dwa do końca.

    Wynik:
    17/ 36 Open
    7/ 9 M2


    Film z przejazdu





    55.30 Km 40.00 Km teren
    02:29 H 22.27 km/h
  • 44.67 km/h Max
  • HRmax 187 ( 96%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 1349
  • W górę 579 m
  • Bike: Peak

    Dwie terenowe pętelki

    Piątek, 27 lipca 2018 · dodano: 28.07.2018 | Komentarze 3

    Piątkowy popołudnie po pracy zdecydowanie musiałem spędzić w siodle- w tygodniu tylko raz jeździłem więc wskazane było pokręcić. Trasa to tradycyjna wierzbiczańska wyrypa- zaliczone dwa kółka po tamtejszych ścieżkach, singielkach i pagórach. Nawet niezłe przewyższenia zaliczyłem przy tym wszystkim nieźle się bawiąc ;). Takie spoko przetarcie przed kolejnym Solidem w niedzielę. A wieść niesie, że właśnie zacząłem tydzień urlopu- w niedzielę wspomniany Solid a od poniedziałku to będą same góry i góry ;).



    Kategoria 50-100 Km


    50.46 Km 0.00 Km teren
    02:03 H 24.61 km/h
  • 35.20 km/h Max
  • W górę 114 m
  • Bike: Peak

    Pięćdziesiątka na dobry sen

    Wtorek, 24 lipca 2018 · dodano: 25.07.2018 | Komentarze 0

    Kategoria 50-100 Km


    157.91 Km 100.00 Km teren
    07:02 H 22.45 km/h
  • 47.98 km/h Max
  • HRmax 171 ( 88%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 3535
  • W górę 793 m
  • Bike: Peak

    Baardzo długi niedzielny trip

    Niedziela, 22 lipca 2018 · dodano: 25.07.2018 | Komentarze 2

    Na niedzielę zaplanowałem sobie baardzo długi trip- powód prosty, dawno nie jechałem żadnej „ponad setki” a na nowym rowerze to już w ogóle więc trzeba było się wybrać w końcu. Poza tym będzie miła odmiana od tych wszystkich wyścigów, cyferek, pulsów, analiz itp. Ostateczną wersję trasy wymyśliłem w sobotę popołudniu. Obrałem kierunek na Poznań, po drodze zahaczając kilka ciekawszych miejscówek. I tak wyjazd z Gniezna, Mnichowo i dalej przez Przyborowo do Wierzyc. Tu odpuściłem długi dojazd asfaltem do Gołunia, by dużo bardziej przyjemnym wariantem pośród lasów dojechać przez Jezierce do Wagowa. Stąd to już znany kawałek drogi przez Promno (super ścieżki, wąwoziki, jeziorka, potoki). Z tamtejszych lasów myk na rozlewiska Cybiny- był obowiązkowy przejazd dolinką jak i moczenie jednego buta w kałuży :D. Na punkcie widokowym standardowa przerwa na uzupełnienie części spalonych kalorii po czym skierowałem się na ścieżkę wzdłuż jeziora Swarzędzkiego- zawsze jedzie mi się po niej niezwykle miło i identycznie było tym razem. Wyjazd w Antoninku, przejazd na drugą stronę „krajówki” i dojazd na Maltę (również częściowo terenem). Tam wuchta wiary więc długo nie zabawiłem tylko zrobiłem krótki przejazd ścieżką i skierowałem się na poznański rynek- również wuchta wiary więc tylko objechałem go dookoła i się ewakuowałem. Powrót nie mógł pójść inaczej niż przez Puszczę Zielonkę- z Poznania przez Koziegłowy do Kicina- tu odbicie na Dziewiczą górę i nieco zabawa terenowych. W tzw. Dziewiczej Bazie zrobiłem dłuższą przerwę na kanapki i kawę z automatu- przydała się ;). Z Dziewiczej to tylko las, las i las do Zielonki. Wyśmienicie kręciło się w cieniu drzew, które dawały super ochronę przed palącym słońcem (było ponad 30*C). Z Zielonki standardowo Traktem Bednarskim do Wronczyna, gdzie wstąpiłem do sklepu po zimne napoje. Na marginesie polecam ten sklepik- obojętnie kiedy bym przejeżdżał to zawsze otwarty jest :). Stamtąd jazda częściowo śladem „Pierścienia”, przejazd przez Dębiniec, Promno, Gołuń, Wierzyce i do Gniezna identyczną trasą jak w pierwszą stronę. Przed blokiem licznik pokazał prawie 160 km, czyli niedzielę zaliczam do udanych ;).















    78.73 Km 45.00 Km teren
    03:24 H 23.16 km/h
  • 36.45 km/h Max
  • HRmax 168 ( 86%)
  • HRavg 131 ( 67%)
  • Kalorie 1751
  • W górę 322 m
  • Bike: Peak

    Sobotni trip po lasach i przy jeziorach

    Sobota, 21 lipca 2018 · dodano: 23.07.2018 | Komentarze 1

    Po słabym rowerowo tygodniu weekend zapowiadał się wręcz wspaniale jeśli chodzi o warunki do jazdy- bardzo ciepło, słonecznie i co najważniejsze bez opadów. Decyzja nie mogła być inna niż „kręcimy i to sporo”. Na sobotę zaplanowałem odwiedzenie dwóch typowo wypoczynkowych miejscowości- Skorzęcina i Powidza. Z rana wizyta w rowerowym po nowe bidony i piankowe chwyty (stare były dość mocno wyeksploatowane). Wyjazd przy pełnym słońcu i bezchmurnym niebie- idealnie dla mnie :). Początkowo kilka ładnych kilometrów asfaltu po czym wjazd w upragniony las. I praktycznie aż do samego Skorzęcina mogłem delektować się spokojem, czystym powietrzem i dźwiękiem opon toczących się po leśnych drogach. Zaiste piękne to okoliczności, mógłbym tak jechać bez końca ;). Po dotarciu do ośrodka stwierdziłem, że nie ma sensu zostawać na dłużej- wiary było wuchtę, trzeba było się nieźle przeciskać rowerem i do tego wszechobecny gwar- to zdecydowanie nie dla mnie. Z tychże powodów wyjechałem stamtąd równie szybko jak wjechałem i skierowałem się do Powidza. Poszło bardzo szybko, był przejazd nieco zapomnianą przeze mnie kładką oraz łąką jak i asfaltem do samego Powidza. Tam również full wiary więc zrobiłem tylko mały przejazd przy brzegu jeziora i ruszyłem w powrotną drogę do Gniezna. Tę zaplanowałem nieco inaczej niż dojazd- wiodła m.in. przez punkt widokowy na jezioro Niedzięgiel w Wiekowie- obowiązkowa fotka zrobiona. W owej wsi wstąpiłem także do lokalnego sklepu po coś zimnego do picia- przydało się bardzo. Dalej miałem nieco polnych dróg do wsi Skorzęcin i stamtąd tylko lasy aż do Lubochni. W domu zameldowałem się z poczuciem słusznie wykorzystanego dnia ;).








    Kategoria 50-100 Km


    50.98 Km 0.00 Km teren
    02:00 H 25.49 km/h
  • 36.56 km/h Max
  • W górę 126 m
  • Bike: Peak

    Po fyrtlach

    Piątek, 20 lipca 2018 · dodano: 21.07.2018 | Komentarze 2

    Cztery dni bez roweru- dla mnie masakra nie do pomyślenia, ale co zrobić skoro od początku tygodnia nic tylko padało i padało. Piątek wreszcie przyszedł z idealną pogodą i można było w końcu wskoczyć na siodło. Wybrałem standardowy wariant na 2 godzinki- Wierzyce, Czerniejewo i do Gniezna. Baaardzo przyjemnie się jechało po takiej przerwie. 


    Kategoria 50-100 Km


    66.94 Km 65.00 Km teren
    03:09 H 21.25 km/h
  • 53.26 km/h Max
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 162 ( 83%)
  • Kalorie 2213
  • W górę 987 m
  • Bike: Peak

    Solid MTB Gostyń

    Niedziela, 15 lipca 2018 · dodano: 21.07.2018 | Komentarze 0

    Kolejny start na Solidzie- to już siódmy- jak ten czas leci. W skrócie- organizator przygotował mega fajną trasę. Było wszystko, co należy do kanonu "pure MTB Wielkopolska". Świetnie poprowadzone single, wymagające podjazdy, agrafki, spoko zjazdy. No, może super technicznych fragmentów z korzeniami brakowało ;). 
    Po starcie zafundowali nam asfaltowy podjeździk- taki na dobre przetasowanie stawki. Po nim skręt w teren i po chwili na nieco technicznym zjeździe z piachem i paroma korzeniami tworzy się duży korek (znowu!). Po nim była chwila prowadzenia roweru- niepodjeżdżalna piaskowa ścianka, kawałek singielka z szybki zjazdem i wjazd na szeroką leśnostradę. Co było dalej mamy na filmie poniżej. Słowem trasa mogła dać w kość ale też dawała sporo frajdy. Cała pierwsza runda poszła spoko i nawet szybko, na drugiej już stopniowo ubywało powera w girach. Zaliczyłem nawet glebę prosto na podbródek na jednym z piaszczystych ostrzejszych zakrętów. Po prostu nie szło najlepiej- chyba przez brak dłuższych (tak koło 3 godzin) jazd ostatnio. W zasadzie od 50 km wyczekiwałem niecierpliwie mety- ta została ulokowana na lekkim zjeździe- tak, że dało się rozbujać rower do ok. 50 km/h ;).

    Wynik:
    24/ 34 Open
    11/ 11 M2











    Kategoria 50-100 Km, Maraton


    35.37 Km 0.00 Km teren
    01:22 H 25.88 km/h
  • 40.67 km/h Max
  • HRmax 179 ( 92%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 734
  • W górę 70 m
  • Bike: Peak

    Rozruch przed Solidem

    Sobota, 14 lipca 2018 · dodano: 14.07.2018 | Komentarze 0

    Krótki rozruch z rana przed jutrzejszym ścigiem w Gostyniu. Kilka sprintów na pobudkę, trochę kilometrów pod wiatr i na koniec krótka wizyta w miejscu pracy.

    Kategoria <50 Km


    30.81 Km 0.00 Km teren
    01:15 H 24.65 km/h
  • 33.51 km/h Max
  • W górę 110 m
  • Bike: Peak

    Strzał w pogodowe okienko

    Środa, 11 lipca 2018 · dodano: 13.07.2018 | Komentarze 0

    Kategoria <50 Km