Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

150-200 Km

Dystans całkowity:2405.54 km (w terenie 608.00 km; 25.27%)
Czas w ruchu:108:48
Średnia prędkość:22.11 km/h
Maksymalna prędkość:65.71 km/h
Suma podjazdów:2235 m
Maks. tętno maksymalne:172 (88 %)
Maks. tętno średnie:133 (66 %)
Suma kalorii:10393 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:160.37 km i 7h 15m
Więcej statystyk
159.74 Km 40.00 Km teren
07:35 H 21.06 km/h
  • 47.20 km/h Max
  • W górę 836 m
  • Bike: Peak

    Odwiedziny Pałuk

    Niedziela, 9 czerwca 2019 · dodano: 03.08.2019 | Komentarze 4

    Dzisiejszy plan zakładał dłuższą jazdę po terenach sąsiedniego województwa z zahaczeniem o kilka ciekawszych miejscówek. W rozmyślaniach o wycieczce pojawiła się myśl, że fajnie byłoby się przejechać na wschód słońca do Duszna. Jak wymyśliłem tak zrobiłem i krótko po 3 nad ranem wyruszyłem w trasę. Mimo najszybszego obranego dojazdu do wieży nieco spóźniłem się na sam słoneczny spektakl choć sporą jego część udało się zobaczyć. Tak minęło sporo czasu przy podziwianiu i zachwycaniu się wstającym dniem- a ów widok z najwyższego punktu pojezierza gnieźnieńskiego prezentuje się świetnie ;). Z Duszna skierowałem się małymi i mniejszymi wioskami do kamieniołomu w Piechcinie. "Hołda piochu" przy dojeździe do miasteczka niezmiennie robi wrażenie ;). Oczywiście tradycyjnie zawitałem najpierw nad zalaną częścią- gdzie już tak wczesną porą kręciła się ekipa nurków, podjechałem również nad głębokie na 100 metrów wyrobisko. Po zaliczeniu kolejny raz tych widoków obrałem kierunek Barcin. Tam na ławce przy Noteci wpadł konkretniejszy posiłek (był makaron z rybą :) ) i co za tym idzie- dłuższa chwila odpoczynku. Polecam taki relaks przy rzeczce z rana ;). Następnie zajechałem do miejscowości Lubostroń, gdzie zrobiłem szybką fotkę pałacu i pognałem do kolejnego celu podróży. A tym była Jabłowska Góra z wieżą obserwacyjna na jej szczycie. Podjazd był całkiem przyjemny- taki nieco górski bym powiedział- podniszczony asfalt w otoczeniu lasów i stopniowa wspinaczka- pięknie. Na samą wieżę postanowiłem nie wchodzić, gdyż widać, że postawili nowe ogrodzenie i oczywiście były tabliczki zakazujące wstępu. A wejście kusiło bardzo bardzo :D. Zjazd ze szczytu również był mega przyjemny bo wynalazłem jakąś terenową ścieżkę w lesie. Dalsza jazda przebiegała z początku nieznanymi zupełnie asfaltami, by w okolicach Wenecji wjechać na znane mi z wcześniejszych tripów szlaki aż do Gniezna. 





























    154.82 Km 40.00 Km teren
    07:07 H 21.75 km/h
  • 45.83 km/h Max
  • W górę 606 m
  • Bike: Peak

    Wstrzymać słońce, ruszyć ziemię czyli Gniezno- Toruń

    Środa, 15 sierpnia 2018 · dodano: 16.08.2018 | Komentarze 5

    Środę wolną od pracy musiałem wykorzystać w jedyny słuszny sposób- oczywiście na rowerze kręcąc kolejne kilometry. Wtorkowy wieczór intensywnie myślałem gdzie by się udać- miałem z tym sporo kłopotu. Bo totalnie nie miałem ochoty jechać w miejsca, w których byłem kilka dni temu. Na mocny trening też nie miałem chęci- bardziej na długi dystans i całodzienny trip. Nagle w głowie zaświeciła mi lampka- dlaczego nie wybrać się do miasta, do którego mam zamiar jechać od chyba 4 lat i zawsze było mi nie po drodze. Zobaczyłem mapę, wyrysowałem trasę i byłem gotów by jechać. Owe miasto to polska stolica pierników i miasto Mikołaja Kopernika- oczywiście mowa o Toruniu. Początek miałem identyczny jak w sobotę- przez Wierzbiczany, Trzemeszno, Duszno do Mogilna. Za Mogilnem zaczęły się nieznane dla mnie drogi- w większości asfaltowe, choć zdarzało się jechać leśnymi ścieżkami czy też szutrem. Droga do Janikowa poszło w miarę szybko i sprawnie. Widoki miałem typowe dla tamtych rejonów- po jednej stronie hałda, po drugiej pola i kominy. Przed Janikowem czekał mnie oczywiście przejazd nad jeziorem Pakoskim- niezmiennie ten widok robi wrażenie. Przez Janikowo przejeżdżam dość szybko- z jednym krótkim postojem przy zakładach „Janikosoda”, by dalej skierować się do Inowrocławia. Tu czekała mnie jazda ścieżką wzdłuż torów kolejowych- całkiem przyjemna ;). Ścieżką tą dojechałem do parku solankowego i tamtejsze tężnie. Przy nich urządziłem nieco dłuższą przerwę na uzupełnienie spalonych kalorii i inhalacje solankowe- czuć było zupełnie inne powietrze w otoczeniu tężni. Z Inowrocławia to już miałem całkowicie nieznane mi drogi- najpierw do Gniewkowa i dalej lasami do Suchatówki. Tu wstąpiłem na stację benzynową by uzupełnić bidony- przy stacji na trawniku stał mały samolot, zdjęcie musiało być ;). Tu musiałem też nieco zmienić końcowy etap dojazdu do Torunia. Do lasu- którym miałem jechać- był niestety zakaz wjazdu i to w każdej jednej ścieżce do niego prowadzącej. Stwierdziłem, że to chyba jakieś poważne zakazy, więc odpuściłem. Za to ze stacji wynalazłem 2 km singielka w lesie- jechało się nim naprawdę przyjemnie, ale niestety się skończył i byłem zmuszony 5 km pokonać dość ruchliwą DK 15. To mi się zupełnie nie uśmiechało, ale co zrobić- miałem tylko nadzieję, że żadne auto mnie nie zmiecie z drogi. Po tym dość nieprzyjemnym kawałku ponownie wskoczyłem do lasu, którym dojechałem do Małej Nieszawki i następnie do Torunia. A w mieście na początek udałem się na punkcik widokowy przy Wiśle. Widać z niego sporą część Starego Miasta- z okazałymi zabytkowymi murami i kościołami na czele- robi spoko wrażenie, podobało mi się bardzo. Dalej przejazd mostem nad rzeką, trochę pokręciłem się po starówce. Na rynku wuchtę wiary, że ciężko się poruszać tam rowerem- szybkie fotki i ewakuowałem się w kierunku kolejnych punktów do zaliczenia. Była wśród nich Krzywa Wieża- i też robi wrażenie takie odchylenie od pionu w dodatku w otoczeniu starych murów ;). Kolejnym punktem do zobaczenia był stadion żużlowy „Motoarena”. Trochę pokręciłem się przy nim szukając przy tym jakiejś otwartej bramy, by spojrzeć również jak wygląda w środku. Znalazłem jedną jedyną otwartą na tyłach i oczywiście wjechałem do środka (trochę strachu miałem czy ktoś tam pilnuje, ale nikogo nie było). Porobiłem kilka zdjęć, popatrzyłem jeszcze z zewnątrz by nacieszyć oczy widokiem pięknego stadionu (gdybym choć trochę nie interesował się żużlem pewnie aż tak wielkiego wrażenie ten obiekt by na mnie nie zrobił, ale że się interesuję to on jest dla mnie cudowny ;) ). Spod stadionu ruszyłem w drogą na dworzec- zahaczyłem jeszcze o Planetarium, bulwar nad Wisłą (również wuchta wiary i szybka ewakuacja była) oraz ruiny Zamku Dybowskiego. Na dworcu zakup biletu, kawa i nieco czekania miałem. Za to pociąg do Gniezna miałem pierwsza klasa, czysty wagon, miejsce do powieszenia roweru, klimatyzacja… Full wypas :). W Gnieźnie zameldowałem się ok. 21. Czyli wyszedł świetny całodzienny trip z fajnymi miejscówkami po drodze, dawno takiego nie robiłem i cieszę się bardzo, że ruszyłem zadek i pojechałem w nieznane ;).



    Jezioro Pakoskie


    Zakłady "Janikosoda"






    Opuszczona kolejowa wieża ciśnień w Inowrocławiu








    W końcu u celu ;)


    Widok na starówkę












    Krzywa wieża




    Przy galerii handlowej spotkałem takie auto- chyba z jakiegoś filmu ;)


    Stadion żużlowy "Motoarena"





    Motoarena w środku

    Motoarena

    Planetarium
    Planetarium w Toruniu

    Parowóź przy dworcu

    Stacja Toruń główny

    Stacji ciąg dalszy

    W banie do Gniezna full komforcik ;)
    Rower w pociągu

    Znów kilka minut nakręciłem



    157.91 Km 100.00 Km teren
    07:02 H 22.45 km/h
  • 47.98 km/h Max
  • HRmax 171 ( 88%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 3535
  • W górę 793 m
  • Bike: Peak

    Baardzo długi niedzielny trip

    Niedziela, 22 lipca 2018 · dodano: 25.07.2018 | Komentarze 2

    Na niedzielę zaplanowałem sobie baardzo długi trip- powód prosty, dawno nie jechałem żadnej „ponad setki” a na nowym rowerze to już w ogóle więc trzeba było się wybrać w końcu. Poza tym będzie miła odmiana od tych wszystkich wyścigów, cyferek, pulsów, analiz itp. Ostateczną wersję trasy wymyśliłem w sobotę popołudniu. Obrałem kierunek na Poznań, po drodze zahaczając kilka ciekawszych miejscówek. I tak wyjazd z Gniezna, Mnichowo i dalej przez Przyborowo do Wierzyc. Tu odpuściłem długi dojazd asfaltem do Gołunia, by dużo bardziej przyjemnym wariantem pośród lasów dojechać przez Jezierce do Wagowa. Stąd to już znany kawałek drogi przez Promno (super ścieżki, wąwoziki, jeziorka, potoki). Z tamtejszych lasów myk na rozlewiska Cybiny- był obowiązkowy przejazd dolinką jak i moczenie jednego buta w kałuży :D. Na punkcie widokowym standardowa przerwa na uzupełnienie części spalonych kalorii po czym skierowałem się na ścieżkę wzdłuż jeziora Swarzędzkiego- zawsze jedzie mi się po niej niezwykle miło i identycznie było tym razem. Wyjazd w Antoninku, przejazd na drugą stronę „krajówki” i dojazd na Maltę (również częściowo terenem). Tam wuchta wiary więc długo nie zabawiłem tylko zrobiłem krótki przejazd ścieżką i skierowałem się na poznański rynek- również wuchta wiary więc tylko objechałem go dookoła i się ewakuowałem. Powrót nie mógł pójść inaczej niż przez Puszczę Zielonkę- z Poznania przez Koziegłowy do Kicina- tu odbicie na Dziewiczą górę i nieco zabawa terenowych. W tzw. Dziewiczej Bazie zrobiłem dłuższą przerwę na kanapki i kawę z automatu- przydała się ;). Z Dziewiczej to tylko las, las i las do Zielonki. Wyśmienicie kręciło się w cieniu drzew, które dawały super ochronę przed palącym słońcem (było ponad 30*C). Z Zielonki standardowo Traktem Bednarskim do Wronczyna, gdzie wstąpiłem do sklepu po zimne napoje. Na marginesie polecam ten sklepik- obojętnie kiedy bym przejeżdżał to zawsze otwarty jest :). Stamtąd jazda częściowo śladem „Pierścienia”, przejazd przez Dębiniec, Promno, Gołuń, Wierzyce i do Gniezna identyczną trasą jak w pierwszą stronę. Przed blokiem licznik pokazał prawie 160 km, czyli niedzielę zaliczam do udanych ;).















    176.84 Km 80.00 Km teren
    08:14 H 21.48 km/h
  • 57.84 km/h Max
  • HRmax 165 ( 82%)
  • HRavg 114 ( 56%)
  • Kalorie 3050
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Ring Poznański

    Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0

    Z racji całkowicie wolnego dnia postanowiliśmy gnieźnieńską ekipą objechać Pierścień Dookoła Poznania. Czyli dla mnie znana trasa i połykanie kilometrów. Dojazd do Dąbrówki Kościelnej zarządziliśmy autami, by nie nabijać bez sensu kolejnych kaemów. Kierunek Ringu identyczny jak ten sprzed 3 lat- gdy jechałem z Marcinem. Czyli z Dąbrówki przez Puszczę Zielonkę do Murowanej Gośliny, dalej Biedrusko, Kiekrz (szybka fotka wiatraka), Stęszew i przez WPN do Mosiny. Tu tradycyjne wejście na wieżę, z której widoki dziś były w zasadzie żadne. Z Mosiny przebiliśmy się do Rogalina, gdzie w miejscowej restauracji wszamaliśmy obiad i w dalszą drogę. Kolejne kilometry to dla mnie wybitne nudziarstwo po asfaltowym dywanie mijając Kórnik, Tulce, Kostrzyn. Stamtąd do Góry, gdzie zaczął sie ciekawszy terenowy odcinek wiodący wzdłuż jeziora i dalej przez Promno. Kolejno Wronczyn, Bednary i powrót na start czyli do Dąbrówki Kościelnej. Tak oto mam rekord dystansu w tym roku- kolejne kilometry nabite.








    Jurek mknący w lesie

    Kuba i Marcin

    Oznakowanie Ringu

    Wjazd do WPN

    Pałac w Rogalinie

    Zamek w Kórniku

    W PK Promno


    157.61 Km 30.00 Km teren
    06:53 H 22.90 km/h
  • 40.65 km/h Max
  • HRmax 172 ( 85%)
  • HRavg 133 ( 66%)
  • Kalorie 3808
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Nadwarciańsko

    Sobota, 26 marca 2016 · dodano: 27.03.2016 | Komentarze 6

    Koncept na dzisiejszy trip mieliśmy w głowie od jakiegoś czasu- w zasadzie to powtórka wyprawy z kwietnia 2014. Kuba załadował ślad trasy na swojego Turbo Garmina, pogoda zapowiadała się w porządku, czasu od groma (w końcu święta). Z rana Kuba stawił się pod moim domem i o 8:30 ruszyliśmy. Start tripu to dobrze znane asfalty przez Czerniejewo do Wrześni. Za miastem chcieliśmy przedrzeć się bodajże dawną szosą prowadzącą na Środę, co okazało się zupełnie nietrafionym planem. Po pierwsze- droga nagle się kończy przy budowanych halach Volkswagena a po drugie- solidnie upierdzeliliśmy rowery jadąc po błotnym, rozrytym przez ciężkie maszyny odcinku. Ochroniarz powiedział, że tędy nie przejedziemy i czekała nas przymusowa cofka. Okrążyliśmy powstającą fabrykę- niezły kolos z niej i skierowaliśmy się w stronę Miłosławia. Do miejscowości znów jechaliśmy nudnymi asfaltami przez Chociczę, Bardo i Pałczyn omijając tym sposobem krajową "15”. W Miłosławiu fotostop przy browarze Fortuna, następnie przemieściliśmy się pod pałac, gdzie urządziliśmy małą przerwę na herbatę i bananka :D. Na dobrą sprawę trasa zleciała bardzo szybko- prędkość przeletowa kręciła się w okolicach 30 km/h z racji wiatru w plecy ;). Całkiem miło się pomykało. Z Miłosławia pognaliśmy w kierunku Bażantarni- niestety dziś zamkniętej i odbiliśmy się od bramy. Nic to, zawróciliśmy i pojechaliśmy dalej. Kolejny punkt na trasie to Pyzdry, do których dotarliśmy przez Rudki oraz Wszembórz. Odwiedzamy miejscowy sklep uzupełniając tym samym zapas prowiantu na dalszą część tripu i kierujemy się ku kolejnych atrakcji wypadu- klasztoru oraz przystani nad Wartą. Tutaj też urządziliśmy dłuższą przerwę na szamanie batonów, herbatę i oczywiście podziwianie naszej pięknej Warty. Po względnym odpoczynku przebiliśmy się na drugą stronę rzeki i rozpoczęliśmy najciekawszy dzisiejszego dnia etap- jazdę po wale przeciwpowodziowym wzdłuż Warty. Przez 10 km mieliśmy piękne widoki przed sobą, praktycznie żadnej cywilizacji a pod kołami elegancką terenową nawierzchnię ;). Zawsze się w takich warunkach spoko pomyka i nie inaczej było i tym razem, aż nie chciało się z niego zjeżdżać :). Po drodze z przydrożnego gospodarstwa wyleciał dość spory pies aczkolwiek zupełnie niegroźny, nawet dał się pogłaskać ;). Z terenowego odcinka na dobre zjechaliśmy w Białobrzegu i stąd długą asfaltową prostą przez Wrąbczyn dotarliśmy do Zagórowa i dalej równie długą i nudną prostą odbiliśmy do Lądu. Standardowo obfociliśmy Opactwo/ Seminarium i ruszyliśmy już w kierunku Gniezna. Droga wiodła przez Ciążeń, Chwalibogowo (tu zarządziłem postój na przystanku bo już mnie odcinka brała) do Strzałkowa. I w zasadzie skończyły nam się już wszelakie ciekawe punkty na dzisiaj i kolejne kilometry upływały pod znakiem asfaltowegi dywanu. Ze Strzałkowa przez Wólkę, Szemborowo, Czajki, Karsewo do Niechanowa. Stąd już rzut beretem przez Goczałkowo do Gniezna, Kuba odprowadził mnie do torów i sam już do domu. 
    Tym sposobem wyszedł nam rekordowy kilometraż w tym roku jak na razie, po przyjeździe do domu byłem nieźle wymęczony ;).

























    Pieseł przy wale

    Gdzieś w trasie







    181.16 Km 60.00 Km teren
    08:44 H 20.74 km/h
  • 39.58 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Ino- trip

    Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 3

    Już w środę zaproponowałem Marcinowi długi trip na piątek- wybrałem Inowrocław. Rowerem byłem tam tylko raz i to 2 lata temu, więc czas znów zawitać ;). A więc w piątek rano szykowanie na wyjazd i przed 6:00 wyjazd z domu, żeby zdążyć po Marcina, bo umówiliśmy się o 6:10 niedaleko jego domu. Przywitanie i całodzienny trip czas zacząć. Początek to do bólu znana trasa- Osiniec, Szczytniki, Jankowo, Wymysłowo i Trzemeszno- czas dobry, bo o 7:00 już tu byliśmy. Dalej to Zieleń, Trzemżal i Szydłowo- to też jakoś tam znany teren. Za Szydłowem zaczęły się drogi, którymi nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji jechać, no i teren też był ;). Przejeżdżaliśmy przez Płaczkowo- mijając wąskie, lecz długie jezioro Szydłowskie i dalej to Łosośniki i własna miejscowość Marcina- Marcinkowo :D. Gdzieś w tych okolicach było nam już tak gorąco, że musieliśmy pozbyć się kurtek i zacząć rowerowe opalanie- słońce idealnie przygrzewało ;). Z Marcinkowa do Kwieciszewa i dalej Kunowo. I tu zaczynamy jazdę wzdłuż kolejnego mega długiego jeziora- Pakoskiego. Jest ono tak długie, że rozciąga się od Kunowa aż do Pakości- ok. 20 km. Jest kawał wody. Wzdłuż jeziora mijaliśmy takie wioski jak: Góra, Krzyżanna, Strzelce, Kołodziejewo. W końcu wjechaliśmy do Janikowa- to był też jeden z celów na dzisiaj. Tutaj chcieliśmy zajechać nad zbiornik, w którym jest woda z sodą- pamiętam to miejsce z poprzedniej wycieczki z ekipą BS. No więc musiałem odtworzyć z pamięci, gdzie on się znajduje :). Jakoś poszło, chociaż trochę błądziliśmy, ale jak zobaczyliśmy hałdę przed sobą, to było łatwiej. Przedzieraliśmy się jakimś szutrem wzdłuż hałdy, która też spory kawałek się ciągnęła. Koniec końców wyjechaliśmy na znany mi asfalt. I zaproponowałem, żebyśmy wspięli się na hałdę. Było stromo i wejścia nie ułatwiały luźne kamienie, ale daliśmy radę. A z góry dobre widoki były- fotki i w dół. Schodziło się gorzej niż wchodziło- na tak sypkiej nawierzchni to podparcie z tyłu rękami, ugięcie nóg i właściwie jechało się razem z lawiną białych kamieni pod butami- czułem się jakbym jechał na snowboardzie :D. No i po zjechaniu na całym ubraniu mieliśmy biały pył- wyglądaliśmy jak synowie młynarza :D. Dalej pojechaliśmy nad zbiornik wody z sodą- przez słońce był fajny efekt, woda była błękitna ;). obłociliśmy i w drogę już teraz do samego Inowrocławia. Jeszcze po drodze mijaliśmy Kościelec. Do miasta wjechaliśmy od nieznanej mi strony- sporego parku Solankowego. Przyznaję, że zrobili bardzo fajne miejsce do wypoczynku i rekreacji- ławki, fontanny, ścieżki piesze i rowerowe. Ładnie tutaj :). Parkiem tym dojechaliśmy aż pod Tężnię Solankową, gdzie urządziliśmy dłuższa przerwę na jedzenie i odpoczynek. Po popasie ruszyliśmy do „starego” parku solankowego- tu niestety w każdej uliczce jest zakaz wjazdu rowerem, o czym dobitnie informują tablice. Nic, prowadziliśmy :D. W parku robimy sobie fotkę z gen. Sikorskim i focimy rzeźbę nagich niewiast ;). Później do sklepu po wodę i powrót pod park. Tu wstąpiłem do miejsca, gdzie całkiem niedawno odbywałem praktyki- uzdrowisko „Solanki”. Porozmawiałem ze znajomymi twarzami- wszyscy się dziwili, jak mówiłem, że przejechałem rowerem w odwiedziny :D. Trochę czasu spędziłem na pogaduszkach, miło było, ale czas wracać. Pożegnałem się i wróciłem do Marcina. „Na Qń” i w drogę powrotną. Mieliśmy jakieś 10 km okropnej jazdy drogą wojewódzką aż do Pakości. Ale podczas jazdy były śmiechy, bo patrząc po nazwach mijanych wsi spokojnie myśleliśmy, że jesteśmy w okolicach Gniezna. Mijaliśmy np. Rybitwy i Tuczno :D. Z Pakości udaliśmy się do Piechcina na tamtejszy kamieniołom, standardowo zajeżdżając nad zalaną część i później nad wielką dziurę. Z kamieniołomu jazda na następne atrakcje dnia- znany mi głaz narzutowy oraz źródło św. Huberta. Fajnie się jechało no i teren również był :). Ze źródła na Ostrówce, chwila na fotkę jeziora i w drogę do Gąsawy. Tutaj już zaczęły się znane mi tereny- lasem do Chomiąży Szlacheckiej, obok „Grodu Piasta”, Gąsawka i asfaltem aż na Gołąbki. Tu przerwa w sklepie na uzupełnienie wody i spalonych kalorii- a tych napaliliśmy sporo dzisiaj :D. Z Gołąbek to oklepana trasa lasem Dębowieckim i później asfaltem do Gniezna. Pożegnanie jak zawsze na torach i do domu.

    No i dziś zrobiłem najdłuższy trip w tym roku- mięśnie czworogłowe ud to dzisiaj (sobota) jeszcze czuję :D. Słońce też nam dało w kość, ale co tam.
    Wycieczka jak i towarzystwo Marcina przednie- czasami po drodze załączały się takie tematy, że były mega śmiechy. I tak się jeździ! ;)

    Wszystkich zdjęć tu nie wstawię, bo jest ich 80. Na fotorelację zapraszam pod adres: Ino- trip

    Początek- Mnichowo, 5:50 :D


    Młyn Zieleń


    Gąski :D


    Most w Marcinkowie


    Kościół w Kwieciszewie (chyba ;) )


    Wjeżdżamy!!!


    Jezioro Pakoskie



    Hałda w Janikowie








    A z góry takie widoki





    Tędy wchodziliśmy na hałdę...


    ...i schodziliśmy :D




    Zbiornik wody z sodą




    Prawda, że spora? 


    Cel osiągnięty!


    Tężnia Solankowa



    W parku solankowym





    Miejsce moich praktyk- uzdrowisko "Solanki" ;)



    Pakość




    Piechcin





    Fotka w fotce :D


    Kanion Kolorado ;)





    Głaz w lesie



    Źródło św. Huberta




    "Gród Piasta" w Chomiąży Szlacheckiej



    Na koniec
    Kwiatek dla wszystkich kobiet ;)



    158.42 Km 25.00 Km teren
    07:34 H 20.94 km/h
  • 49.19 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Nadwarciańskie rewiry

    Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 7

    W końcu dłuższy trip. Razem z Mistrem Jerzym i Marcinem postanowiliśmy wybrać się w nieznane rejony, położone w dalszej odległości od Gniezna.
    Dwuosobową ekipą podjechali po mnie do Mnichowa i ruszyliśmy w kierunku celu wycieczki. Początek przez Czerniejewo do Wrześni. Dalej na Miłosław- bocznymi drogami m.in. przez takie wioski jak Chwalibogowo, Bardo i Murzynowo Kościelne. Po dotarciu do Miłosławia wstąpiliśmy do sklepu na małe zakupy i ruszyliśmy do Bażantarni- którą zwiedzaliśmy w ubiegłym roku razem z Bobikiem podczas wyjazdu na MP w Żerkowie. Tu mieliśmy fajne atrakcje- najpierw podczas ustawiania się do wspólnej fotki usłyszałem szelest- dokładnie taki, jak gdy powietrze ucieka z przebitej opony. Po chwili stwierdziłem, że to dźwięk owada machającego skrzydłami w trawie. Ja tu chciałem biedaczynę uwolnić, rozgrzebuję trawę butem i po chwili z trawy wyleciał bąk :D. Uwił sobie chyba gniazdo w tej trawie, na szczęście zdążyliśmy z Marcinem uciec przed nim ;). Druga atrakcja to spory samiec z ogromnymi rogami, który pięknie pozował nam do zdjęć, a gdy odeszliśmy to patrzył, że mamy przyjść ponownie :D. Po tych atrakcjach ruszyliśmy do Pyzdr, oczywiście omijając trasę wojewódzką. Tu dłuższy postój, bo Jerrego coś brzuch bolał i musiał wypić gorącą herbatę w miejscowym barze. W Pyzdrach skoczyliśmy jeszcze nad port nad Wartą. Fajny, kamienisty zjazd prowadzi do niego ;). Po przekroczeniu Warty zaczął się najlepszy odcinek dzisiejszego tripu- jazda wzdłuż Warty Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym po wale przeciwpowodziowym. Bardzo przyjemnie się nim jechało- trochę piasku po drodze się znalazło, ale przejezdne w całości. Widoki przyjemne dla oka rozciągają się po obydwu stronach szlaku. No i jadąc nim ma się wrażenie totalnej dziczy, gdyż tylko czasami spotyka się pojedyncze domy po bokach. Tak nam minęła droga NSR-em do Zagórowa. Tu nic ciekawego nie spotkaliśmy. Dalej skierowaliśmy się na Ląd, po kilku kilometrach jazdy dość ruchliwą szosą po prawej stronie ukazał nam się widok pocysterskiego opactwa w Lądzie. To jest kurczę kolos, wielkość robi wrażenie ;). Z Lądu do Ciążenia, gdzie robimy fotkę pałacu- niestety tylko sprzed bramy. Jest to dawna letnia rezydencja biskupia, obecnie w zarządzaniu biblioteki uniwersyteckiej Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z Ciążenia już skierowaliśmy się w kierunku Gniezna. Najpierw do Strzałkowa, następnie do Wólki. Po drodze przejazd nad A2-ką i obok słupów energetycznych i od razu przypomniała się wycieczka z Grigorem :D. Dalej Szemborowo i Jaworowo. Tu w czasie robienia fotki pamiątkowej tablicy zadzwonił Sebek z wiadomością, że razem z Anetką będą wracać do Niechanowa i zgadaliśmy się na spotkanie w okolicach Niechanowa. Z Jaworowa do Mierzewa, Karsewa i już byliśmy w Niechanowie. Na wjeździe do miasta urządziliśmy konkurs sprintów- prędkość dochodziła do 40 km/h :D. Po tym tętno nieźle podskoczyło ;). Na wjeździe dołączył do nas Mateusz i we trójkę ruszyliśmy na spotkanie Sebka i Anety. Spotkaliśmy się kawałek za Niechanowem. Czas minął nam na miłych pogawędkach :). Po gadkach i śmichach- chichach pojechaliśmy w kierunku Gniezna. Na koniec tripu były największe jaja :D. Sporo się naśmialiśmy :). W Gnieźnie rundka przez Wenecję, pożegnanie na torach i do domu.

    Kościół i figurka w Bardzie



    Murzynowo Kościelne




    Bażantarnia 






    Pyzdry





    Nowy statyw Jerrego :D


    Widok na Pyzdry z wału nad Wartą


    Widoki z jazdy NSR





    Po równiutkim asfalcie też zdarzyło się pomykać ;)



    Klasztor pocysterski w Lądzie






    Dom z Hollywood :D


    Marina w Lądzie



    Pałac w Ciążeniu


    Szlak nad Powidzkie


    Autostrada A2



    No i słupy :D



    Udało mi się uchwycić CASĘ


    Pamiątkowa tablica w Jaworowie


    Spotkanie wesołej ekipy Bikestats :)



    166.81 Km 30.00 Km teren
    07:29 H 22.29 km/h
  • 42.56 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Kruszwica z ekipą

    Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 0

    Jakiś czas temu Uziel dał sygnał, że szykuje się wypad do Kruszwicy. Szybko zebrała się spora ekipa chętna na wycieczkę. Wyjazd z Gniezna trochę się opóźnił, ale ostatecznie na miejsce spotkania- Krzyżówkę docieramy o umówionej godzinie. Tam czekała reszta wycieczkowej ekipy- a ta była duża bo jechaliśmy w 10- cio osobowym składzie. Na początek kręcenie przez leśne dukty w kierunku pierwszej dzisiaj atrakcji turystycznej- mostu kolejowego w Marcinkowie. Po drodze przejeżdżamy przez okolice Kinna i Słowikowa. Do mostu musieliśmy dokręcić po torach, które to były zarośnięte przeróżnym dziadostwem. Przed mostem były objaśnienia jak należy przechodzić na drugą stronę, żeby nie zlecieć na dół :). Gdy w końcu wszyscy się zebrali i przeszli na drugi koniec mostu, zrobiliśmy przerwę na śniadanie. Dalsza trasa to znów kawałek po torach i polach, przez Gębice oraz Strzelno. Dalej dojeżdżamy do kolejnego celu wyprawy- Kruszwicy i Mysiej Wieży. Kupujemy bilety, wdrapujemy się schodami na górę, fotki, podziwianie widoków. Przy wieży spotykamy również rowerową ekipą z Konina, z którą robimy sobie fotkę. Następnie przerwa na zakupy w sklepie i dalej w drogę. Następna atrakcja to pałac w Kobylnikach, gdzie Kuba miał wyczaić dla wszystkich po dewolaju, ale coś kiepsko mu poszło w tej sprawie :D. Z Kobylnik ruszamy na kolejny dzisiaj most kolejowy nad jeziorem Bronisławskim. Znów przedzieraliśmy się zarośniętą ścieżką wzdłuż torów. Przy moście przerwa na posiłek lub orzeźwiające napoje typu Radler jabłkowy :). Po przerwie ruszyliśmy na kolejny most kolejowy w Żabnie. Niektórzy byli tak żądni adrenaliny, że wchodzą na sam szczyt mostu. Tutaj też robimy wspólną fotkę i ruszamy w stronę Gniezna. Droga powrotna wiodła przez Wylatowo, Popielewo i Piaski- tu żegnamy się z Uzielem, Bobiko oraz Jubilatem. Do Gniezna jedziemy 6- cio osobową ekipą. W mieście odwiedzamy Piotra i Pawła, odprowadzamy Sebka do pracy- przy okazji oprowadził nas po garażu PSP i zrobiliśmy fotkę przy Fordzie :). Przy przejeździe na Dalkach pożegnania z chłopakami i do domu.

    Początek po torach © micor

    Widok z Mysiej Wieży © micor

    Pałac w Kobylnikach © micor

    Drugi dzisiaj most © micor

    Niektórzy szczytowali lepiej © micor

    Na koniec- Fordzik © micor


    155.00 Km 20.00 Km teren
    06:52 H 22.57 km/h
  • 65.71 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Żerków/ Mistrzostwa Polski XC

    Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 8

    Pomysł na dzisiejszy wyjazd zrodził się już jakiś czas temu, gdy dowiedziałem się, że w Żerkowie będą się odbywały Mistrzostwa Polski w XC. Zebrała się chętna na niego ekipa: Bobiko, Marcin no i ja. Marcin przyjechał po mnie po 8 rano i jedziemy. Drogą do Wrześni przez Czerniejewo, za Wrześnią dołącza Bobiko i już takim teamem wyruszamy do Żerkowa. Następnie odwiedzamy Miłosław i tamtejszy browar Fortuna, w którym powstaje moje ulubione piwo ;). Dalsza droga wiedzie do Czeszewa, gdzie przeprawiamy się promem na drugą stronę Warty. Przez lasy, pola i łąki dojeżdżamy do Żerkowa- głównego celu tripu. Po chwili zupełnie niespodziewanie spotykamy Jacka oraz Jarka, którzy także przyjechali kibicować i zobaczyć polską czołówkę MTB. Marcin, ja i Poznańskie Szaleńce wbijamy się na pętlę i przejeżdżamy kawałek, by znaleźć się przy samej wieży, skąd jest super widok na dzisiejsze zmagania. Gdy tak staliśmy i ucinaliśmy pogaduszki, znów niespodziewane spotkanie z kolejnym bikestatowiczem- Darkiem. W międzyczasie Jarek poczęstował wszystkich ogórasami :D. Fajne miejsca są, teraz tylko pozostało oglądać piękne zawody. Pierwsza startowała elita kobiet, oczywiście na czele z Mają Włoszczowską. To co ona wyprawiała na pętli to jest coś wspaniałego. Zjazdy podjazdy, kamienie, no słowem wszystko- jestem pod ogromnym wrażeniem! Po elicie kobiet startowali mężczyźni- z Markiem Konwą. Jego jazdę opiszę jednym słowem- kosmos. On nie jedzie, on płynie po trasie. Szczerze mówiąc pierwszy raz w życiu widziałem na oczy tak niesamowity poziom jazdy, jego wyczyny zupełnie nie mieszczą mi się w głowie- nie wiedziałem, że tak da się rowerem jeździć ;). Po skończonych zawodach udaliśmy się kawałek z Jarkiem i Jackiem, dalej odbijamy. Dalej do sklepu w Żerkowie, na punkt widokowy. Fajnym zjazdem do Śmiełowa, na którym wyciągam V-max, dalej przez Pyzdry docieramy niedaleko Wrześni, gdzie żegnamy się z Bobiko i przez Grzybowo i Niechanowo dojeżdżamy do Gniezna. W Cielimowie żegnam się z Marcinem i jadę do domu przez Gębarzewo.
    Na podsumowanie napiszę tylko, że pewnie długo jeszcze będę pod wrażeniem tego, co widziałem na żerkowskiej trasie XC. Warto było jechać, żeby na żywo w akcji zobaczyć najlepszych polskich kolarzy górskich. No i serdeczne dzięki wszystkim za wspaniale spędzoną niedzielę w super bikestatsowym towarzystwie. :)

    Początek wyprawy- droga do Czerniejewa © micor

    Marcin :D © micor

    Browar Fortuna w Miłosławiu © micor

    Pomnik Juliusza Słowackiego w Miłosławiu © micor

    Miłosławski pałac © micor

    A to dla Grigora- hodowla danieli :D © micor

    Bobiko goniący skuter © micor

    Marcin i bobiko w trasie © micor

    Takim wehikułem przeprawiliśmy się na drugą stronę Warty ;) © micor

    Warta z promu © micor

    Kapitan ;) © micor

    Fotki na promie nie mogło zabraknąć ;) © micor

    Nasze rowerki © micor

    Kamień pamiątkowy H. Sienkiewicza © micor

    To już fragment trasy XC © micor

    Jest i nasza mistrzyni ;) © micor

    Weronika Rybarczyk © micor

    Maja i goniąca ją Katarzyna Solus- Miśkowicz © micor

    Paula Gorycka © micor

    Maja na 'Kamiennej Rzezi' © micor

    Skupienie i do przodu © micor

    Kolejny fajny zjazd w wykonaniu Mai :) © micor

    No i podjazd © micor

    To już totalny hardcore- 'Szalony drwal' © micor

    Jak widać- tyłek za tylnym kołem i w dół :) © micor

    Monika Żur © micor

    Paula Gorycka © micor

    W przerwie- pasikonik na rowerze Jacka :D © micor

    'Kamienna rzeź' © micor

    Elita mężczyzn- Kornel Osicki, za nim Marek Konwa © micor

    Tak zjeżdżali na 'Szalonym drwalu' © micor

    Ciąg dalszy zjazdu © micor

    Sprzęt nie ma tu lekko :) © micor

    Wyjazd z Żerkowa ekipą :) © micor

    Ciekawy stojak na rowery przy sklepie w Żerkowie © micor

    Ostatnie spojrzenie na wieżę i fragment pętli © micor

    Widoki z Łysej Góry © micor

    O Zamość też zahaczamy :D © micor

    W drodze powrotnej przejeżdżamy nad Wartą © micor


    158.87 Km 15.00 Km teren
    06:46 H 23.48 km/h
  • 39.23 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Wycieczka nad jezioro :)

    Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 26.06.2013 | Komentarze 0

    Dzisiaj zgadałem się z Marcinem na wypad nad jezioro. Udało namówić się jeszcze Pana Jurka i ruszyliśmy w drogę. Na początek kierunek Powidz, tam postój na rynku na lody. Dalej Marcin zaproponował jazdę nad jezioro Budzisławskie. Przez Przybrodzin, Anastazewo, Smolniki dojeżdżamy nad jezioro. Tam ja i Marcin wskakujemy do wody, która jest prawie że krystalicznie czysta i co równie ważne- cieplutka :). Dalsza jazda to kierunek Przyjezierze. Po drodze mijamy wieś Gaj- taka sama nazwa jak za Krzyżówką- a i krojobraz podobny :D. W Przyjezierzu dłuższy postój na uzupełnianie spalonych kalorii. Dalsza droga wiedzie przez Ostrowo, Orchowo, Trzemżal, Trzemeszno. Tam spotykamy Sebka, który akurat wracał z pracy. Tak stoimy na poboczu, gawędzimy a tu prawie potrąciłby nas jakiś pijany palant w golfie! Dosłownie jakieś 100 m za nami zjechał na pobocze i dalej również to samo. Dalej jazda przez Wymysłowo, Kalinę, Szczytniki do Gniezna. Towarzysze odprowadzili mnie jeszcze pod dom- byłem już wykończony takim kilometrażem totalnie. Ale było fajnie- zwiedziłem nowe miejsca w zacnym towarzystwie :).