Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100- 150 Km

Dystans całkowity:10827.50 km (w terenie 3969.00 km; 36.66%)
Czas w ruchu:502:11
Średnia prędkość:21.56 km/h
Maksymalna prędkość:70.28 km/h
Suma podjazdów:16315 m
Maks. tętno maksymalne:184 (94 %)
Maks. tętno średnie:142 (73 %)
Suma kalorii:78296 kcal
Liczba aktywności:91
Średnio na aktywność:118.98 km i 5h 31m
Więcej statystyk
104.51 Km 50.00 Km teren
04:47 H 21.85 km/h
  • 36.82 km/h Max
  • W górę 427 m
  • Bike: Peak

    Doroczna, słoneczna stówka dookoła Powidzkiego

    Sobota, 9 maja 2020 · dodano: 10.05.2020 | Komentarze 6

    Dziś od rana świeciło piękne, majowe słońce, była też przyjemna temperatura i niewielki wiatr. Widząc co się święci za oknem wpadłem na całkowicie spontaniczny plan przekręcenia pierwszej stówki w tym roku. Padło na coroczny, huczny, tradycyjny i przyjemny objazd jeziora Powidzkiego. Dojazd do Powidza maksymalnie leśny- w okolicach młynu w Piłce i Wylatkowa tradycyjnie walka z piochem ;). Cóż tu się rozwodzić nad pokonywaną wuchtę razy trasą? Standardowo zmieniona względem "oficjalnej"- czyli od Kosewa do Anastazewa przejazd bliżej jeziora (na tym odcinku również było sporo męczarni z piochem). Na północnym brzegu jeziora za Anastazewem odkryłem też spoko ścieżkę tuż przy brzegu- tak ok. 2 km i pokręciłem właśnie nią po drodze zaliczając jedyny dłuższy postój dzisiejszego dnia na żarełko i zielony susz zwany Yerba Mate ;). Z Powidza pokręciłem do Wiekowa- podjazd do wiaty wyznaczającej miejsce postojowe dał trochę w kość, dalej do Skorzęcina (wioski- nie ośrodka ;) ) i stamtąd lasem do Lubochni i asfaltem do Gniezna. Coroczna obowiązkowa wycieczka tym samym została zaliczona. Jechało się tak fajnie, że nawet zdjęć zbyt dużo nie narobiłem. No i również obyło się bez "zgona" przez cały wyjazd, co już jest sukcesem samym w sobie ;).




















    134.13 Km 40.00 Km teren
    06:26 H 20.85 km/h
  • 38.45 km/h Max
  • HRmax 173 ( 89%)
  • HRavg 122 ( 62%)
  • Kalorie 3077
  • W górę 547 m
  • Bike: Peak
      Uczestnicy

    Na bunkry!

    Wtorek, 20 sierpnia 2019 · dodano: 21.08.2019 | Komentarze 2

    Kolejny pomysł na urlopowy trip pojawił się w sumie niespodziewanie. Po prostu jakiś czas temu dowiedziałem się, że na skraju Puszczy Zielonki znajdują się pozostałości po Dywizjonie Rakietowym i zapragnąłem je zobaczyć na własne oczy. A dziś z racji dobrej pogody i braku konkretniejszych planów a także w ramach przetarcia przed kolejną dłuższą wyprawą w ciekawe miejsce (na dniach) postanowiłem właśnie tam pojechać. Dojazd w sporej części asfaltowy poszedł naprawdę szybko, a dosłownie chwilę przed wyjazdem udało się zgadać z Kubą na spotkanie na miejscu. Przy głównej bramie dywizjonu widnieją tablice informujące o zakazie wjazdu oraz o monitorowaniu terenu, lecz z pewnością są tylko pozostałością po opuszczeniu terenu, gdyż zaraz obok bramy siatka ogrodzeniowa praktycznie nie istnieje. Tak więc bez problemów dostaliśmy się do środka, by nieco pozwiedzać. Od razu poszliśmy w kierunku swego rodzaju bunkra. I wrażenie całkiem fajne robi, szkoda tylko, że jest "wypruty" z całego wyposażenia. Niemniej od środka również udało się go obadać- było całkiem klimatycznie ;). Następnie obeszliśmy nieco więcej terenu, niestety nie trafiając na żadne inne ciekawe budynki. Więc pojechaliśmy dalej. Z racji w miarę wczesnej godziny zdecydowałem się jeszcze potowarzyszyć i pokazać Kubie stary port rzeczny w Czerwonaku. Tu znów odczułem specyficzny klimat opuszczonego miejsca- no i wejście po marnych schodach na najwyższe piętro starego żurawia także musiałem wykonać ;). Po tym jeszcze chwilę pokręciliśmy wspólnie, po czym w Koziegłowach odbiłem w kierunku Wierzenicy. A stamtąd już znaną i tradycyjną drogą do Gniezna prowadzącą przez Uzarzewo, Promno, ścieżkami Parku Krajobrazowego, Wierzyce i na koniec serwisówką- powrót wyszedł bardziej terenowy ;). 






























    119.61 Km 50.00 Km teren
    05:17 H 22.64 km/h
  • 38.45 km/h Max
  • HRmax 166 ( 85%)
  • HRavg 122 ( 62%)
  • Kalorie 2461
  • W górę 480 m
  • Bike: Peak

    Kolejny wyśmienity plan na Wielkanoc

    Niedziela, 21 kwietnia 2019 · dodano: 28.04.2019 | Komentarze 5

    Plan na wielkanocną niedzielę wpadł mi do głowy poprzedniego wieczoru. Mianowicie był on taki, żeby przejechać się do Kleczewa w celu zrobienia fotki koparki wielonaczyniowej usytuowanej przy wjeździe do miasta oraz wjechania na tamtejszą hałdę. Sama trasa do owego miasta w sumie przynudnawa- z początku lasy w okolicach Lubochni, Krzyżówki oraz Skorzęcina, z Powidza do Anastazewa pomieszanie leśnych ścieżek oraz asfaltu, natomiast ostatnie kilkanaście kilometrów to już płaski jak stół asfalt. Krajobraz bardzo zmienił się na ostatnich 10 km przed samym Kleczewem. Wioski, pola i łąki ustąpiły miejsca rozległym pokopalnianym terenom, na których nie ma praktycznie nic. I przyznam, że zastane widoki niezbyt mnie zadowoliły- wyrobiska znajdujące się przy drodze zostały już zasypane a wielkie zwałowarki zmieniły swoje miejsce pracy i widać je było jedynie w odległości kilku kilometrów. Także od ostatniej wizyty w tym miejscu (kilka lat temu) wiele się zmieniło. Nic to- pokręciłem dalej do celu wyprawy czyli koparki wielonaczyniowej SchRs 315. I tu kolejne zaskoczenie bo myślałem, że zrobi na mnie większe wrażenie a to w sumie maluszek jest :). Ma jedyne 34,50 m długości i 15,00 m wysokości także naprawdę niewiele. Tak więc obszedłem wokoło, zrobiłem kilka zdjęć i pojechałem na pobliską hałdę. Chwilkę się naszukałem przejezdnej drogi na szczyt, gdyż na głównej były wypłukane ‘rynienki’ miejscami tak na dobre 50 cm. Na górze urządziłem dłuższą przerwę na śniadanie połączone z podziwianiem widoków- na co dzień takowych nie mam w okolicy :). Po odpoczynku czekał mnie zjazd z hałdy- wybrałem tę wypłukaną ścieżkę i o mało co skończyłbym w jednej rynience- była podpórka ;). A droga powrotna identyczna jak dojazdowa z tym, że teraz namęczyłem się pod wiatr.

    Tak więc kolejny mój fest super pomysł na Wielkanoc został zrealizowany, nie ma jak dobry plan na wolny dzień ;)



















    125.60 Km 40.00 Km teren
    05:40 H 22.16 km/h
  • 45.24 km/h Max
  • HRmax 166 ( 85%)
  • HRavg 121 ( 62%)
  • Kalorie 2459
  • W górę 632 m
  • Bike: Peak
      Uczestnicy

    Wyrypa po Puszczy Zielonce i Promnie

    Niedziela, 7 kwietnia 2019 · dodano: 08.04.2019 | Komentarze 4

    Plan na drugą stówkę w tym roku miałem w głowie już jakiś czas. W końcu wszystko przypasowało- pogoda, temperatura jak i wiatr. Długo się nie zastanawiając postanowiłem odwiedzić Puszczę Zielonkę. Przed wyjazdem zgadałem się z Kubą, który to przystał na moją propozycję. I tak krótko po 10 wyruszyłem na spotkanie. Żeby maksymalnie przyspieszyć dojazd na miejsce spotkania- Tuczno obrałem całkowicie asfaltowy wariant. Na wyjeździe z Gniezno spotkałem jeszcze Macieja wraz z ekipą- którzy to kręcili turystycznie- więc pojechałem z nimi kawałek i pognałem dalej. Serwisówką oraz asfaltówką Pobiedziska- Tuczno jechało się wyśmienicie z wiatrem w plecy ;). W Tucznie dostałem telefon od Grigora- dałem mu znać przed wyjazdem- i ostatecznie zgadaliśmy się na spotkanie w Zielonce. Nieco drogi mieliśmy więc wraz z Kubą ruszyliśmy wesoło gaworząc i standardowo mając wuchtę śmiechu z naszych wzajemnych żartów na poziomie 15 :D. W samej Zielonce trafiliśmy na duathlon (a właściwie jego koniec), w którym startował mój znajomy. Po dłuższej chwili zjawili się Ania i Grigor- jakże miło było się zobaczyć i pogadać :). Od razu dzień stał się lepszy za sprawą tejże sytuacji ;). Dzięki! Po wspólnej miłej rozmowie w przepięknym kwietniowym słońcu każdy pojechał w swoje strony- Ania z Grigorem w kierunku Pobiedzisk, natomiast ja z Kubą na Dziewiczą Górę. Po drodze oczywiście czekały na nas świetne dukty Puszczy- jechało się fenomenalnie ;). Na Dziewiczej wdrapaliśmy się na wieżę podziwiać rozległy krajobraz- świetnie widać ogrom tutejszych lasów. Po odpoczynku czas na zjazd do Kicina i przez Wierzenicę oraz Kobylnicę na Dolinę Cybiny. Tutaj rozstaliśmy się na dobre. Stąd skierowałem się do Gniezna moją standardową trasą, z tym że w drugą stronę- czyli Uzarzewo, PK Promno, Gołunin, Wierzyce, lasem do Pawłowa i przez Skiereszewo do domu.
    Słusznie rowerowo wykorzystany dzień!













    107.76 Km 0.00 Km teren
    04:45 H 22.69 km/h
  • 40.08 km/h Max
  • W górę 416 m
  • Bike: Peak

    Pierwsza stówka w 2019

    Sobota, 16 lutego 2019 · dodano: 24.02.2019 | Komentarze 3

    W końcu nastał czas na pierwszą stówkę w nowym roku. Co by nie mówić- aktualnie mój zapał na dłuższe jazdy zimuje na poziomie hmm.. niskim, ale całkiem nie zgasł ;). Korzystając z pięknej soboty udałem się na taką właśnie długą jazdę. Bez spinania się, bez liczenia czasu, średniej i tym podobnych cyferek. Po prostu założeniem była czysta przyjemność z jazdy i całkowicie słuszne wykorzystanie dnia. Obrałem trasę po części znaną i lubianą z pamiętnych "stówek" z początku ubiegłego roku trochę ją jednak modyfikując. Z Gniezna tradycyjnie serwisówką aż pod Iwno, odbicie na Kociałkową Górkę by dojechać do miejscowości Góra i tam zrobić pierwszy mały postój. Po tym skierowałem się w stronę Swarzędza tylko po to, by odbić na Gruszczyn i Kobylnicę. I tu zaczęła się spoko druga część trasy, zresztą bardzo przeze mnie lubiana. Spoko droga częściowo prowadząca skrajem Puszczy Zielonki z Wierzonki do Pobiedzisk. W taki słoneczny dzień to była sama radość ;). Natomiast od Wierzyc to kolejny przelot serwisówką do Gniezna. 
    To był bardzo udany dzień ;).

    Kategoria 100- 150 Km


    132.14 Km 70.00 Km teren
    06:07 H 21.60 km/h
  • 40.88 km/h Max
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 126 ( 64%)
  • Kalorie 2978
  • W górę 813 m
  • Bike: Peak
      Uczestnicy

    Przez Promno na Dziewiczą Górę i Puszczę Zielonkę

    Sobota, 13 października 2018 · dodano: 14.10.2018 | Komentarze 5

    Sobota od samego rana przywitała mnie przepięknym słońcem i przyjemną temperaturą, więc po prostu musiałem wykorzystać owe okoliczności w 100%. A skoro wyścigowy sezon się skończył i można jeździć dla przyjemności i podziwiania widoczków to zaplanowałem przejechanie kolejnej „ponad stówki”. Wybór padł na jedne z ulubionych terenów- Dziewiczą Górę i Puszczę Zielonkę. Z rana napisałem jeszcze do Kuby czy ma ochotę się dołączyć- wstępnie potwierdził że da radę.

    W pierwszą stronę obrałem wariant już tradycyjny- skrajem lasu do Wierzyc, odbicie na wąwóz w Nowej Górce, wyjazd w Kociałkowej i stąd już prosto na super ścieżki PK Promno. Tutejsze leśne drogi nabrały ekstra klimatu- widać złotą polską jesień, wszędzie dookoła otaczały mnie pożółkłe liście które przyjemnie szeleściły pod oponami ;). Bardzo przyjemnie się w takich warunkach kręciło. Z Promna skierowałem się do Uzarzewa, by tu zjechać w dolinę rzeki Cybiny. Na punkcie widokowym na ową rzekę zdzwoniłem się ostatecznie z Kubą na spotkanie w Kicinie. Droga tam prowadziła przez Kobylnicę oraz Wierzenicę, w większości terenem. Na miejscu byłem nieco wcześniej niż planowałem i nieco czekania na towarzysza miałem. W końcu się zjawił i pokręciliśmy na szczyt Dziewiczej. Tu zrealizowałem główny cel na dziś- wejście na wieżę. Pierwszy raz w życiu wlazłem do góry i przyznaję, że widoczek całkiem fajny- widać niekończący się ogrom Zielonki na horyzoncie ;). Przejrzystość powietrza co prawda nie była fenomenalna, ale i tak wszystko zrobiło super wrażenie. Ze szczytu czekało kręcenie dobrze znaną trasą prowadzącą przez Potasze, Kamińsko, Bednary i Wronczyn. Po minięciu szosy Pobiedziska- Poznań ponownie wjechałem na promieńskie ścieżki by dojechać nimi do Gołunina. A stąd to już w pełni asfaltem do Gniezna.

    Słowem- sobota słusznie wykorzystana w pełni.



























    109.97 Km 84.00 Km teren
    05:22 H 20.49 km/h
  • 52.33 km/h Max
  • HRmax 177 ( 91%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 2852
  • W górę 845 m
  • Bike: Peak
      Uczestnicy

    Wyrypa po WPN-ie

    Niedziela, 9 września 2018 · dodano: 12.09.2018 | Komentarze 2

    Na tę przepiękną wrześniową niedzielę zgadałem się z Jackiem na konkretną wyrypę MTB po Wielkopolskim Parku Narodowym. Dojazd na główny dworzec w Poznaniu poszedł w komfortowych warunkach polskiej kolei- wygodny wagon, klimatyzacja, aż chce się podróżować ;). Krótko po 10 byłem na miejscu i po przywitaniu mogliśmy ruszać na podbój terenu. I co tu dużo pisać- było ekstra! Z początku znany mi odcinek NSR-u do Puszczykowa a dalej to "Pure MTB WLKP". Jacek prowadził jak na świetnego gospodarza przystało po wuchcie singielków (zarówno leśnych jak i malowniczo położonych przy jeziorach), podjazdów, zjazdów, był nawet przejazd trasą DH w Mosinie. Podczas jazdy miałem wrażenie, że WPN to w zasadzie jeden wielki, niekończący się singielek :). Wrażeń, widoków i przyjemności z jazdy było mnóstwo, zresztą co tu dużo pisać- najlepiej obejrzeć nagrane ujęcia ;). Po skończonych terenowych szaleństwach wróciliśmy ponownie NSR-em do miasta, wypiliśmy zasłużone piwo nad Wartą (w strefie dozwolonej na spożywanie tego rodzaju napoi) i udaliśmy się na dworzec- tam miałem jeszcze chwilę czekania na powrotny pociąg. 





    103.69 Km 50.00 Km teren
    07:41 H 13.50 km/h
  • 58.50 km/h Max
  • W górę 2577 m
  • Bike: Peak

    Górska stówka

    Czwartek, 2 sierpnia 2018 · dodano: 03.08.2018 | Komentarze 2

    Plan na dzisiejszy dzień był prosty i zawierał się w trzech punktach:

    1. Zrobić górskie „ponad 100 km”
    2. Odwiedzić Żywiec
    3. Kupić tam zapasowy hak przerzutki.

    Dla odmiany dzisiaj jechałem sam, gdyż Jacek wybrał się na szosowanie- również machnął ponad stówkę. Poprzedniego wieczoru zaplanowałem i wyrysowałem sobie orientacyjnie trasę, załadowałem do telefonu i mogłem ruszać. Na początek ponowne zdobycie Baraniej Góry i w dużej mierze podobną trasą- różnicę miałem w odwiedzonych szlakach (dziś żółty, dalej czerwony i zielony). I ponownie miałem sporo prowadzenia zarówno na Baranią jak i dalej na Skrzyczne- efekt był taki, że przez 3,5 godziny przejechałem i przeszedłem ledwo nieco ponad 30 km, do tego w pełnym słońcu. Nic to, zacisnąłem zęby i w końcu dotarłem na Skrzyczne. A na tamtejszym szczycie wuchta wiary w schronisku więc tylko zrobiłem kilka zdjęć i miałem zamiar ewakuować się niebieskim szlakiem. Jak się okazało był to oczywiście szlak pieszy po tradycyjnych w tych okolicach wielkich kamulcach- znów nic przyjemnego. Po dłuższej chwili prowadzenia napotkałem turystów, zamieniliśmy parę słów i zasugerowali mi odbicie od szlaku i jazdę szuterkiem w dół do asfaltu. Tak też zrobiłem i zaliczyłem całkiem przyjemny agrafkowy zjeździk do mieściny Skrzyczne. Stamtąd to już 100% asfaltu do Żywca, wizyta w rowerowym po zapasowy hak, zjazd na plażę (uzupełnianie picia w bidonach oraz zimne piwo). Po tym zajechałem jeszcze do parku zamkowego, gdzie urządziłem przerwę na bułkę i skierowałem się ku wylotowi z miasta. Miałem dobrych kilka (naście) kilometrów dość ruchliwą asfaltówką aż do Węgierskiej Górki. Zaraz po wjeździe do owego miasteczka przy sprawdzaniu mapy telefon upadł mi na asfalt- na szczęście działał, tylko zbiła się szybka- trudno, swoje już u mnie przeszedł ;). Dalej miałem zamiar trzymać się czerwonego szlaku. I początek wyglądał obiecująco- był długi i momentami stromy podjazd, ale dało się jechać. Po chwili trafiłem na odcinek, którego przejechać się nie dało więc odbiłem przyjemną szutrówką prowadzącą nieco dookoła i kolejne metry w pionie zaliczone. No i po kolejnych minutach ponownie moim oczom ukazał się widok czerwonego prostokąta na drzewie i niespodzianka- znów nie nadającego się do jazdy. Miałem już serdecznie dość spacerów jak na jeden dzień więc podjąłem decyzję o całkowitej zmianie dojazdu do Istebnej. Z początku zjeździk kolejnym dziś górskim szuterkiem do Zlatnej, odbicie na Kamesznicę. W owej miejscowości napotykam konkretną i bardzo długą asfaltową ściankę podjazdową (zresztą Jacek również ją dziś podjeżdżał). Podjazd liczył coś ok. 7 km z maksymalnym nachyleniem ok. 18%. Szczerze to na tym podjeździe większa rolę grała głowa niż siła w girach- gdy już się wydawało, że to koniec za zakrętem wyrastało jeszcze więcej przewyższenia- dwa razy musiałem stanąć by chwilę odsapnąć. Za to satysfakcja z podjazdu zostanie na długo ;). Po owym podjazdowej masakrze czekała mnie już prosta droga do noclegowni z przyjemnym zjazdem do samej Istebnej.

    Trip pomimo sporej ilości spacerów i momentami poważnymi spadkami chęci do wszystkiego uważam za udany. Wszystkie postawione cele zrealizowałem i wykręciłem pierwszą w życiu górską stówkę- spoko uczucie ;)







    Miałem spacer po korzonkach...


    ...i po bagienku ;)




    Wieża na Skrzycznym






    Tam w dole to Żywiec i tamtejsze jezioro




    Na widok tego znaku przed widocznym "podjeździe" z bruku palnąłem śmiechem :)


    Jedne z wielu ekstra widoczków tego dnia


    Kategoria 100- 150 Km


    109.87 Km 60.00 Km teren
    04:46 H 23.05 km/h
  • 38.78 km/h Max
  • HRmax 162 ( 83%)
  • HRavg 124 ( 63%)
  • Kalorie 2248
  • W górę 457 m
  • Bike: Lawinka

    Trip wkoło dwóch jezior

    Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 2

    Po  wczorajszym maratonie dzisiaj chciałem zrobić dłuższy rozjazd. Padło na wykręcenie kolejnej ponad setki w ramach "Grand Fondo" na Stravie. Trasę obmyśliłem przed wyjazdem- wyszło, że pojadę tradycyjny objazd jeziora Powidzkiego i połączę to z objazdem jeziora Niedzięgiel. Objazd Powidzkiego oczywiście zmieniony względem oficjalnego szlaku- tak by było więcej terenu. Po drodze jeden postój na szybkie kanapki z czekoladą i jeden dłuższy w Powidzu na lodzika (już na powrocie). W Skorzęcinie widząc pełen parking samochodów zrezygnowałem z wjazdu na 'molo' i pognałem od razu dalej znanymi ścieżkami w kierunku Krzyżówki i do Gniezna. Niedziela w pełni słusznie wykorzystana.






    Kategoria 100- 150 Km


    136.97 Km 80.00 Km teren
    06:16 H 21.86 km/h
  • 43.17 km/h Max
  • HRmax 181 ( 93%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 3550
  • W górę 924 m
  • Bike: Lawinka

    Wyrypa na Dziewiczą

    Niedziela, 15 kwietnia 2018 · dodano: 16.04.2018 | Komentarze 6

    Plan na kolejne „ponad 100 km” miałem w głowie od początku kwietnia, lecz dopiero teraz nadarzyła się do tego pierwsza i ostatnia okazja- a to dlatego, że kolejne dwa weekendy mam zarezerwowane na ścigi. Tak więc pogoda wyśmienicie dopisała i można było wyruszyć na konkretną wyrypę. Jako główny cel wyznaczyłem Dziewiczą Górę i tamtejsze napieranie po technicznych ścieżkach. Dojazd jak na mnie jedynym słusznym wariantem- terenowo przez lasy w okolicach Przyborowa, Wierzyc, Gołunia i dalej przez PK Promno. Owa trasa jest przeze mnie regularnie powtarzana od chyba dwóch lat i za każdym razem daje mi taką samą radochę z pomykania po niej. Po wyjeździe miałem nieco więcej asfaltu aż do Kobylnicy, ale w miarę szybko zleciało- po czym ponownie chwyciłem teren i w zasadzie aż do Kicina miałem trochę takiego mixu asfaltowo- terenowego. Na samej Dziewiczej zrobiłem swoją tradycyjną mieszankę podjazdowo- zjazdową (w tym podjazd killerem). Jako, że zabrałem ze sobą kamerkę- filmiki na końcu wpisu :). Zaskoczyła mnie ilość wiary wokoło- tylu ludzi to tutaj jeszcze nigdy nie widziałem. Po wyszaleniu się obrałem drogę powrotną- żeby nie wracać tą samą drogą- teraz pomknąłem na przyjemne dukty Puszczy Zielonki. Dłuższy postój zrobiłem w Zielonce (znów wuchta wiary). Za Zielonką zaczęło mi się robić pusto w bidonach i miałem nadzieję na jakiś otwarty sklep po drodze- trafił się we Wronczynie i zrobiłem małe zakupy. Dalsze kilometry to pomykanie śladem Pierścienia, wizyta nad jeziorem Dębinie, ponowna jazda promieńskimi ścieżkami, wyjazd w Gołuniu i powrót do Gniezna identyczną trasą jak w pierwszą stronę.

    Dzień w pełni wykorzystany rowerowo, cieszę się bardzo z tego wyjazdu ;).