Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

83.44 Km 77.00 Km teren
03:44 H 22.35 km/h
  • 45.66 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    MTB Maraton Czerwonak

    Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 3

    No i zaczęło się dla mnie maratonowe pomykanie :). Praktycznie do piątku myślałem, jaki dystans jechać- ostatecznie zdecydowałem się na Giga- czyli największy. Do miasteczka zawodów dojechałem z rodzinką ‘na styk’, bo ok. 10:40. Kolejek już nie było, odebrałem numerek i słyszę Kurka „Start przesunięty o 15 minut”. Spotkałem również kolegę z klubu- Artura, który jechał Mini. No więc trzeba było się sprężać- przypięcie numeru, wlewanie wody w bidony i jazda się ustawić. Mało brakowało, a wystartowałbym z sektora Mega :D. Na szczęście w porę się zorientowałem i ustawiłem się we właściwym. Oczywiście jak zawsze zero rozgrzewki i dużo czekania na start. Przed samym startem mnóstwo myśli w głowie- czy sprzęt nie zawiedzie, czy ja dam radę cisnąć- w końcu ponad 80 km z przewyższeniem ok. 900 m to nie byle co ;). Końcowe odliczanie: 3, 2, 1 Start. Tempo od początku mocne, próbuję złapać pociąg, ale cholera wszyscy są za szybcy :D. No więc pierwsze kilometry traktuję rozgrzewkowo, poza tym stwierdziłem, że nie ma co się zbytnio forsować na początku i trzeba odpowiednio rozkładać siły. Tym bardziej, że pierwszy raz jadę Giga i lepiej jechać swoim tempem, niż zajechać się na początku i w ogóle nie dojechać do mety. Po jakichś 5 km mija nas czołówka Mega z Markiem Konwą na czele. To jak oni cisnęli- masakra. Dalej śmiganie leśnym duktami Zielonki do Dziewiczej. Podjazd pod wieżę, zjazd i podjazd od połowy ścieżki prowadzącej z parkingu. No i w końcu najlepsze- zjazd Killerem :). Pokonałem go lewą stroną, jak się okazało na końcu było to bardzo dobre posunięcie, bo po Killerze był skręt w lewo między drzewami i fajnie się w niego od razu wbiłem ;). Dalej podjazd pod wieżę, skręt w prawo i jeszcze trochę napierania na Dziewiczej. Później pomykanie Zielonkowymi szuterkami do Tuczna, na bufecie się nie zatrzymuję- mam jeszcze sporo wody, 2 banany i żel- musi starczyć. Kawałek dalej rozjazd i zaczęła się pętla dla Gigowców. Prosta, zakręt, mały podjazd, mały zjazd. I w zasadzie cała tak wyglądała, czyli nic szczególnego. Na początku pętli dostrzegam za mną jeszcze jednego gościa ze Stanley Team-u, był dość blisko, czekam za nim i tak wspólnie kręcimy sporo czasu wypracowując całkiem fajną średnią- prawie cały czas ciśniemy 25- 30 km/h. W pewnym momencie zaczął się odcinek z tym, czego wprost nienawidzę- trawa i same korzenie. Na tym odcinku jechaliśmy 15- 17 km/h. Jadąc po tym czymś miałem takie myśli: „ Niech to huj strzeli, kto po tej trawie z korzeniami puścił trasę” :). Na końcu tego odcinka krótkie błoto, obręcze się zapadają i trzeba na moment zejść z roweru. I był to jedyny raz, gdy byłem zmuszony wykonać taki manewr, reszta trasy w całości w siodle ;). Dalej ciśnięcie, ciśnięcie, ciśnięcie z kolegą ze Stanleya. Jakieś 10- 15 km przed drugim befetem widzę, że zaczyna on odstawać, więc zastawiam go za mną i już do samej mety jadę praktycznie samotnie. Na bufecie się zatrzymuję, biorę 2 kubki wody i wciągam żela- musi starczyć na 20 km :). Dalej w sumie niczym nie wyróżniająca się trasa. Dopiero na Dziewiczej było fajnie. Drugi raz pod Dziewiczą podjeżdżam dzielnie, choć powoli. Czuję już zmęczenie, nogi czasami jakby były z waty, ale dają radę. Przed wieżą wyprzedza mnie jeden koleś- niech jedzie. Na Killerze dosłownie wlekę się za jednym gościem- zjeżdżał dosłownie 10 km/h, czym mnie trochę wkurzył :). Zaraz po zjeździe go wyprzedzam. Po Dziewiczej już fajna, szutrowa trasa aż do mety. Przed Owińskami dochodzi mnie koleś na Krossie, który przez 60 km jechał na stojąco, bo mu się siodło upierdzieliło- jak on dawał radę to nie wiem :D. Jeszcze chwilę jadę i w końcu meta. Uff, koniec. Można odetchnąć. Krótko po mnie na metę wpada kolega ze Stanleya, podziękowaliśmy sobie za współpracę na trasie i od razu biegnę na bufet i po browarka ;). W tomboli tradycyjnie nic nie wygrałem, czekam za wynikami- pojawiają się, jeszcze chwilę spędzamy w miasteczku i pakujemy się do auta.
    Podsumowując pierwsze w życiu Giga: bardzo spodobał mi się ten dystans. Sprzęt dał radę, ja dałem radę i to z przyzwoitym wynikiem. Chociaż mogło być lepiej, 8 minut szybciej i miałbym 3 miejsce na pudle :D. No ale jak na pierwszy raz, w dodatku, że jechałem z nastawieniem sprawdzenia się to chyba nieźle. Także od dzisiaj jeżdżę chyba na Giga ;).

    Wyniki:
    14/22 open
    5/9 M2
    3:43:42 h

    W oczekiwaniu na start © micor
    Kategoria Maraton, 50-100 Km



    Komentarze
    micor
    | 12:13 niedziela, 29 kwietnia 2012 | linkuj jerzyp1956 - Dzięki, fotki będą jak wiara powstawia ;).

    bobiko - Przesadzasz. Jest upalnie, ale bez przesady :P.
    bobiko
    | 19:04 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj W tym upale...mozna zycie stracić :D
    jerzyp1956
    | 18:01 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj ..no no brawo czekam za opisem i fotkami
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa przyz
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]