Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Z towarzystwem

Dystans całkowity:25711.19 km (w terenie 8585.55 km; 33.39%)
Czas w ruchu:1209:14
Średnia prędkość:21.26 km/h
Maksymalna prędkość:70.94 km/h
Suma podjazdów:57262 m
Maks. tętno maksymalne:198 (99 %)
Maks. tętno średnie:180 (89 %)
Suma kalorii:177905 kcal
Liczba aktywności:330
Średnio na aktywność:77.91 km i 3h 39m
Więcej statystyk
56.46 Km 50.00 Km teren
02:47 H 20.29 km/h
  • 48.14 km/h Max
  • HRmax 187 ( 96%)
  • HRavg 162 ( 83%)
  • Kalorie 2141
  • W górę 1043 m
  • Bike: Lawinka

    Wyrzysk MTB Maraton czyli...

    Niedziela, 28 maja 2017 · dodano: 29.05.2017 | Komentarze 2

    ...hopaj ten podjazd.
    Trzeci tegoroczny start u Gogola i w końcu pierwszy maraton z solidnym przewyższeniem. Dojazd do Wyrzyska z Tomkiem i Radkiem, na miejscu przywitania znajomych, pogawędki. W ramach rozgrzewki z Jackiem stwierdziliśmy, że z początku będzie za dużo ciśnięcia po asfalcie (tak dobre 2 km), za to po wjeździe w teren zaczęły się spoko górki. Powrót na miejsce startu, jeszcze chwila kręcenia i ustawianie w sektorze. Po Mosinie dostałem drugi- wreszcie bliżej czuba ;). Start poszedł nad wyraz spokojnie po wąskiej drodze przy działkach. Kurzu przede mną było tyle, że ledwie widziałem cokolwiek przed sobą- mimo okularów oczy tym dostawały. Po wjeździe na wspomniany długi asfalt widzę leżące lewe ramię korby i kolesia cofającego się po nie- ten dopiero miał nieciekawie. Tak jedziemy i sporo wiary mnie przechodzi- dla mnie standard na szosie. Dogania mnie też Radek i zachęca do podłączenia, dołączam i razem jedziemy do wjazdu w teren. A tam to już zabawy na całego. Podjazdy spoko idą (zresztą po solidnym tygodniu treningowym o to byłem spokojny), zjazdy też gładko. Gdzieś ok. 7 km na leśnych zawijasach doganiam Daniela i razem ciśniemy jakiś czas dość dobrym tempem. Niestety po 10 km Daniel znika z tyłu i zostaję sam. Nic to, na wszelakich podjazdach doganiam poszczególne grupki- to wyprzedzając, to podłączając się. Przyjemnie zapamiętam dwie kobiety z Euro bike, z którymi uciąłem pogawędkę na długim podjeździe ;). Na pierwszej pętli spoko moment to brukowany podjazd (tradycyjnie przed nim kubek wody wylany na głowę) jak i super łącznik do drugiej pętli Mega. Na nim było co robić- ekstra podjazd+ leśne ścieżki, orgi nieźle wymyślili go. A sama druga pętla również elegancko poszła w moim wykonaniu, bez dużego ubytku sił i bez skurczów (a o to się bałem najbardziej). Mniej więcej połowę pętli tasuję się z owymi kobitkami z Euro jak i z jednym kolegą jadącym na pełnym luzie i w platformach- dawał radę ;). Na bufecie pod brukiem staję i tankuję bidon, szybko mi poszły przy takiej temperaturze. Po tym to jazda pod górę i wyprzedzanie pojedynczych już sztuk. Reszta kółka również spoko idzie aż do samej mety.
    Ogółem jestem zadowolony z jazdy- wreszcie zaczynam łapać jakąś formę i normalnie się czuć na rowerze. Noga na podjazdach idzie bardzo dobrze i to mnie nieziemsko cieszy ;).

    Wynik:
    61/ 132 Open
    13/ 20 M2





    52.00 Km 35.00 Km teren
    02:20 H 22.29 km/h
  • 35.48 km/h Max
  • HRmax 191 ( 98%)
  • HRavg 155 ( 79%)
  • Kalorie 1684
  • W górę 150 m
  • Bike: Lawinka

    Wielkosobotnie 50

    Sobota, 15 kwietnia 2017 · dodano: 18.04.2017 | Komentarze 0

    Sobotnia ustawka z kolegami z Sanoka i GKKG. Tempo ponoć dla każdego ale była taka naparzanka że szkoda gadać, daleko mi jeszcze do takiego ognia. Trasa z Gniezna jakoś na około przez Las Miejski do Cielimowa i dalej przez różnej maści pola, łąki i kolejne lasy w okolica Gębarzewa. Stąd asfaltem do Czerniejewa- tutaj moja obecna dyspozycja krzyknęła głośno i wyraźnie "dość", odłączyłem się od chłopaków i myknąłem przez Brzózki, lasem (znowu) do Pawłowa a potem terenowym wariantem na Pustachowę i prosto do domu. Obiektywnie ujmując to ujechałem się.



    58.00 Km 40.00 Km teren
    03:28 H 16.73 km/h
  • 48.69 km/h Max
  • HRmax 191 ( 98%)
  • HRavg 167 ( 86%)
  • Kalorie 2607
  • W górę 1398 m
  • Bike: Lawinka

    Bike Maraton Jelenia Góra

    Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 14.09.2016 | Komentarze 2

    Drugi dzień w górach przywitał nas pięknym słońcem z rana- idealna aura na debiut w górskim matatonie. A założenie na niego miałem proste- dojechać do mety, sprawdzić siebie i rower i po prostu jechać swoje. 
    Rano pobudka, śniadanie, zwijanie namiotów i pakowanie, po tym Jacek i ja ruszamy autem do Jeleniej Góry- Drogbas śmignął rowerem na trasę zawodów. 

    Na miejsce startu ustanowiono centrum Jeleniej Góry- Plac Ratuszowy. Po dojeździe na miejsce od razu rzuca nam się w oczy wuchta wiary- ponad 1300 osób zdecydowało się na uczestnictwo. Organizatorzy przyznali mi pierwszy sektor, Jacek natomiast dostał drugi więc przybiliśmy piątkę życząc sobie powodzenia na trasie i każdy udał się na swoje miejsce (przyszło startować poza barierkami). Po ustawieniu sporo czekania w upale, przemówienia włodarzy miasta, podnoszenie flagi narodowej przez Maję (przyznaję oprawa przednia ;) ) i starty sektorów. Pierwsi startowali oczywiście przecinaki zaliczani do UCI, po nich doczekałem się swojego startu. Tempo od samego początku mocne, stopniowo sporo wiary mnie wyprzedza- nic dziwnego, spodziewałem się tego ;). Kolejne kilometry tradycyjnie słabo mi idą- mieliśmy ponad 10 km płaskiej jazdy, częściowo asfaltem, częściowo polami- zupełnie jak u Gogola :D. Na takich fragmentach czasem nie starczy przełożenia i kolejni mnie przechodzą. Trudno, jak na mnie przystało wyczekuję wjazdu w teren i słusznego dla mnie napierania. Na jednej ze ścieżek gość centralnie przede mną zalicza glebę, ostre hamowanie i gleba w moim wykonaniu też była- na szczęście niegroźna. Zbieramy się i kawałek dalej zatrzymuję się z zamiarem wyprostowania kierownicy- okazało się, że bez sensu bo wszystko było w porządku ;). Dalej to znowu szybkie kręcenie pośród polanek i znowu dochodzą mnie kolejni, w tym Jacek- próbuję utrzymać się na kole, tak że na jednym zakręcie 90°C prawie w niego uderzam (dobrze Jacku, że szybciej przejechałeś ten skręt ;) ). Kolejne kilometry lepiej zazynają wchodzić, aż do jednego singla, gdzie tworzy się mega korek przez dwa duże kamienie z przerwą pomiędzy- akurat na szerokość roweru więc aż dziwne, że tam prowadzili. Jeszcze przed rozjazdem czeka najbardziej stroma część ścigu- podjazd pod "Łopatę", daję radę podjechać do połowy, na resztę zabrakło przełożenia w kasecie, no więc czeka spacerek na górę. Na szczycie owego podjazdu otuchy dodaje mi Drogbas. Po "łopacie" jeszcze kilka przyjemnych kilometrów i na 26 km rozjazd Mega/ Giga. Odtąd na pętli Mega idzie mi raz lepiej, raz gorzej. Wszystkie podjazdy sprawnie wchodzą, niektóre bywały ciężkie- urok debiutanta w górach ;). Zjazdy pół na pół- te z dwoma strzałkami pokonuję sprawnie, z trzema odpuszczam- nie czuję się jeszcze na siłach na takie bardziej techniczne szaleństwa no i brak większego obycia z górami też robi swoje. Nic to, następnym razem będzie lepiej, nabieram doświadczenia. Za to z każdego pokonywanego metra każdego zjazdu mam sporą frajdę i pełne zadowolenie ;). Kluczowe na pętli okazały się rady kompanów wyjazdu: uzupełniać płyny, jechać swoim tempem, jak nie czujesz się na siłach- zejdź i poprowadź rower. To ostatnie czasem było trudne do wykonania, bo co robić gdy głowa chce jechać a technika nie pozwala na to ;). Obowiązkowo staję na bufetach, to daje chwilę odpoczynku i ważne zapasy wody/ izotoników. W miarę pokonywanych kilometrów zauważam, że podjazdy idą mi całkiem spoko i na nich trochę osób udaje się zostawić za sobą- to już tradycyjne dla mnie ;). Czasem to co zyskałem na podjazdach tracę na wspomnianych trudniejszych technicznie zjazdach- trudno. I tak wyglądała cała reszta pętli w moim wykonaniu, pociągi niekiedy udaje się złapać, ale większość przejeżdżam sam nie oglądając się na innych- w końcu to nie wielkopolskie plaskacze, gdzie trzeba się wieźć na kole :D. Kolejne kilometry spoko wchodzą, szczególnie podjazdy, jak i czerpię jeszcze większą dawkę frajdy i adrenaliny na szybkich zjazdach, super! Nawet nie czułem jakiegoś tragicznego ubytku siły- oczywiście power odchodził, ale na tyle powoli że kręciłem ciągle równym tempem. Na którymś kolejnym podjeździe ok. 40 km łapią mnie skurcze lewego uda, pięknie. Każdy obrót korbą wywołuje ból, ale zwalniam tempo i twardo kręcę dalej ;). Wypicie izotonika częściowo pomaga- na tyle, że po wjeździe na płaską dojazdówkę do mety udaje się podkręcić tempo. No i po tych wszystkich pokonanych przewyższeniach na płaskim udaje mi się odpalić jakieś turbo i doganiam jednego. Jakiś czas jedziemy razem i zostaje za mną, doganiam kolejnego i również załatwiam. I tak do mety wyprzedzam jeszcze dwóch- w tym jednego tuż przed finiszem ;).

    Po przekroczeniu mety bez pośpiechu wcinam makaron, uzupełniam węgle izobronikiem, odpoczywam, myję rower i czekam na kompanów. A przy tym sporo czasu zeszło- Dogbas skręcił na pętlę Giga kibicować i robić fotki. Gdy się zjawił w miasteczku sporo czasu żeśmy przegadali i czekaliśmy na Jacka- twardziel spędził na trasie Giga ponad 6 godzin- szacun Jacku! Później były kolejne rozmowy już we trójkę, wymiana wrażeń i takie tam kolarskie tematy ;). Pobawiliśmy się jeszcze na ekstra hopce- latanie było ;). Dalej pakowanie auta i powrót do Wielkopolski. 

    Rowerowe dwa dni w pełni udane, szczerze to najlepszy weekend w tym roku dla mnie. Znów pokręcone po górach, zaliczony maraton i kolejne cenne doświadczenia zdobyte. I co najważniejsze z ekstra kompanami- czasem to pokładaliśmy się za śmiechu, ogólnie był super weekend- dzięki panowie- kiedy powtórka? ;)

    Wynik:
    270/ 522 open
    61/ 76 M2







    Takie zabawy po ścigu ;)



    30.84 Km 5.00 Km teren
    01:56 H 15.95 km/h
  • 59.16 km/h Max
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 141 ( 72%)
  • Kalorie 977
  • W górę 657 m
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Górski rozruch

    Sobota, 10 września 2016 · dodano: 14.09.2016 | Komentarze 1

    Drugi wyjazd w góry w tym roku- okazja trafiła się podczas weekendu MTB w Jeleniej Górze (wyścig XC Maja Race i Bike Maraton). Na początek 7.5 km dojazdu z domu na dworzec PKP, chwila czekania na pociąg, przejażdżka do Pobiedzisk. Tam czekali na mnie znakomici kumple- Jacek i Jarek. Wpakowaliśmy mój rower i bagaż do auta- po tym było załadowane do pełna i czas ruszać w góry ;). Na pole namiotowe w Miłkowie dotarliśmy ok. 13, rozbicie namiotów poszło sprawnie i zaraz po tym ruszamy kibicować do Parku Paulinum na wyścigu XC. Obejrzeliśmy cały ścig elity kobiet- świetnie było zobaczyć nie tylko polską czołówkę w akcji, to co wyprawiały na technicznych fragmentach- jakiś kosmos ;). Oczywiście najgoręcej dopingowaliśmy naszą srebrną Maję- ukończyła na drugim miejscu. Owe zawody wygrała Gunn-Rita Dahle Flesjaa- 43 lata na karku i wpracowana minuta przewagi, szacun! Wyścig mężczyzn odpuściliśmy, bo nogi nam się grzały do górskiej jazdy, a czas uciekał. Wstąpiliśmy do miasta na obiad w postaci solidnej porcji naleśników, powrót na kemping, przebranie w kolarskie ciuszki i myk w góry! Czekała nas wspinaczka do Karpacza- tam kompani pokazali mi miejscami hardcorowe agrafki. Czasami trzeba było wziąć rower po pachę, urok jazdy w górach ;). Dalej to asfaltowa wspinaczka do Karpacza Górnego, odbicie na Grabowiec, super zjazd czerwonym szlakiem- gdzie Jarek zalicza glebę i kolejny szybki zjazd do Miłkowa- ten jechało mi się najlepiej, chyba przez to, że robiło się ciemno, niewiele widziałem i dosłownie zaszalałem tam ;). Po zjeździe obowiązkowa wizyta w miejscowym sklepie i powrót na kemping



    Fura załadowana na full ;)


    Kibicujemy na ścigu XC







    67.27 Km 25.00 Km teren
    02:40 H 25.23 km/h
  • 47.38 km/h Max
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 73%)
  • Kalorie 1589
  • W górę 305 m
  • Bike: Lawinka

    Pechowy wyjazd z GKKG

    Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 15.08.2016 | Komentarze 3

    Dzisiejszy trening teamowy okazał się dla mnie bardzo pechowy, ale po kolei. Z Mnichowa ruszam z Markiem na miejsce ustawki- Łazienki, dojazd spoko- na miejscu czekają Artur i Tomek i ruszamy. Standardowo od razu z kopyta, podjazd na asfalt i chwilę potem wspomniany pech. Jadąc za Arturem na zakręcie z widocznością bardzo ograniczoną drzewami z naprzeciwka pojawił się samochód. A że w tym miejscu jest wąsko trzeba było hamować, niestety zbyt późno zareagowałem i żeby nie wpaść na kolegę odbiłem nieco, wypiąłem lewy but i w tym momencie zaliczyłem klasyczne OTB. Czułem tylko jak odbiłem się od bocznych drzwi auta, po tym od razu spojrzenie na rower i okazało się, że przednie koło auta najechało na tylne GieTka. No to pięknie myślę- koło do wymiany. Choć teraz po przemyśleniu stwierdzam, że i tak w miarę dobrze się skończyło bo wiele nie brakowało żeby wpaść w przód auta, pod koło czy gdzie indziej i mogło być różnie. Swoją drogą to dobrze, że kobieta nie wysiadła, gdyż z późniejszych relacji kolegów zderzak przy upadku się porysował :D. Po ogarnięciu się Artur wyszedł z propozycją pożyczenia koła na trening więc podjechaliśmy do niego i była szybka wymiana. Ostatecznie udało się przejechać do końca, choć było ciężko, bo kaseta zajechana tak, że miałem do dyspozycji biegi 1-4 i 8 (kaseta 8), więc większość jechałem siłowo na 36-11 :D. Po dojeździe do Gniezna podjechaliśmy na powrót zamontować moje koło i jakoś się dokulałem do domu. Ech, mam nadzieję że limit rowerowych nieszczęść co najmniej na ten rok wyczerpałem. Teraz to czeka mnie zakup co najmniej nowej obręczy i szprych- budżetowo będzie ;). 



    45.71 Km 0.00 Km teren
    01:37 H 28.27 km/h
  • 41.97 km/h Max
  • HRmax 174 ( 89%)
  • HRavg 127 ( 65%)
  • Kalorie 821
  • W górę 93 m
  • Bike: Lawinka

    Kółko po szosie...

    Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 0

    ...z Michałem, Markiem, Danielem i Arturem





    67.43 Km 45.00 Km teren
    02:49 H 23.94 km/h
  • 47.61 km/h Max
  • HRmax 183 ( 91%)
  • HRavg 138 ( 68%)
  • Kalorie 1643
  • W górę 406 m
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Terenowy trening mocną ekipą

    Wtorek, 12 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 0

    Dzisiaj po dogadaniu się z Łukaszem i puszczeniu info na facebooku udało się zebrać na trening całkiem sporą ekipę. Zbiórka o 18 i oprócz mnie i Łukasza zjawili Norbert, Daniel oraz Bobiko. Trasa wiodła na początek do Jankowa- gdzie zgarniamy Mańka i dalej to okołowierzbiczańskie lasy, pomykanie w stronę Gaju i powrót. Tempo mocne jak to bywa na klubowych treningach to i dobre przepalenie poszło a nogi po Bindudze również dobrze kręciły. W Gnieźnie zaliczyliśmy jeszcze nieco techniki na trochę zmodyfikowanej pętelce XC autorstwa Daniela i powrót do domu.




    61.41 Km 55.00 Km teren
    02:29 H 24.73 km/h
  • 47.83 km/h Max
  • HRmax 184 ( 91%)
  • HRavg 170 ( 84%)
  • Kalorie 1903
  • W górę 558 m
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Binduga MTB Maraton 2016

    Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 11.07.2016 | Komentarze 2

    Piąty w tym roku start u Gogola- po odpuszczonym maratonie w Skokach nie ma mowy o nieobecności w jakimkolwiek kolejnym jeśli mam powalczyć o dobrą pozycję w generalce.
    Po dojeździe chwila kręcenia po miasteczku, obadanie sektorów i szybkie przebieranie. Pogoda jak na lipiec mocno średnia była przed startem- chłodno i pochmurnie- więc szybko wskoczyliśmy na rowery i razem z Łukaszem zrobiłem małą rozgrzewkę na początkowych km trasy. Przed startem miałem mieszane odczucia- od czwartku dopadło mnie średnie samopoczucie a i w sobotę nie najlepiej mi się kręciło i nie było czuć mocy w nogach, więc nie byłem nastawiony bardzo pozytywnie.

    W sektorze ustawiłem się jak tylko usłyszałem redaktora Kurka mówiącego, że już do nich wpuszczają- trzeba było się z tym spieszyć, bo jeszze miałem przyznany drugi. Udało się zająć miejsce w pierwszym rzędzie- spoko, bo nie musiałem się zbytnio przebijać przez ludzi- zresztą po połączeniu sektorów znalazłem dobrą lukę i jeszcze poprawiłem pozycję na starcie ;). Pierwsze kilometry pomimo braku rundki rozjazdowej i w miarę wąskich ścieżek były bardzo spokojne. Przy tym cisnąc w miarę szybko wyprzedzam sporą ilość osób, by nie być za bardzo blokowanym na nadwarciańskich zawijasach. A na tychże nie brakowało dobrej zabawy- na licznych bandach, zakrętach i muldach wyciskałem swoje techniczne 100%- tak że momentami musiałem hamować by nie zahaczyć zawodników przede mną- tam wyraźnie były widoczne różnice w technice :). O wyprzedzanie było ciężko- same wąskie ścieżki- trudno, czekamy na lepsze okazje do mijanek. Gdy takowe się zaczęły to od razu udało się kilka sztuk zostawić za sobą. Gdzieś mniej więcej za połową pierwszej rundy dostrzegam przed sobą znajomą sylwetkę Jacka i co mnie bardzo dziwi- dochodzę go. Tak razem przejechaliśmy kilka kilometrów i odjeżdżam (Co jest? Szczerze byłem mocno zdziwiony tym faktem). Kolejne km pętli bez większych niespodzianek- no poza przejazdem przez rzeczkę- tu też załatwiłem kilku, którzy przeprowadzali- Co z nimi?! :D. Po wjeździe na drugą rundę dość szybko utworzyła się czteroosobowa grupa i z nią udało się pomykać większą część okrążenia. Drugie pociskanie po technicznych fragmentach nad Wartą znów przysparza niezłą porcję zabawy MTB ;). Gdzieś na łące między jednymi a następnymi zawijańcami dochodzimy Łukasza- sam mówił, że dopadła go bomba i również potracił na technicznych odcinkach. Podłapał się do grupy i razem dość konkretnie napieraliśmy. Cały czas jechało mi się dobrze- wszystkie podjazdy z blacika spoko podjechane, nogi równo podawały i nie było żadnego ubytku energii- jazda ścigu na 3 żele sprawdziła się. Drugi przejazd rzeczką znowu przyniósł niezłe orzeźwienie :). Po wjeździe na ostatnie kółko kolega z grupy informuje mnie o otwartej torebce podsiodłowej- pięknie. Szybko sprawdziłem i okazało się, że wypadło z niej wszystko oprócz portfela- no to zamknąłem ją w czasie jazdy i po kłopocie (na mecie udało się odzyskać multitoola od Kurka ;) ). Końcowe kółko to niekończące się dublowanie zawodników z mini, momentami trzeba było się nagłowić nad odpowiednią linią do wyprzedzania. Na tymże kółku zaliczam również małą glebkę na początkowych zawijańcach- przy jednym ze skrętów przednie koło zaliczyło uślizg na błocie i wylądowałem ręką centralnie w błocie ;). Tutaj jeden z mojej grupy odjechał, ja z kolei zostawiłem za sobą pozostałych. Od połowy rundy to już tylko utrzymywanie wypracowanej pozycji- jeden z Mega mnie wyprzedził jak i jednego mi się udało zostawić. Ostatnie brodzenie ponad suport- gdzie pojechałem chyba najgłębszym miejscem i zaraz za nim widzę Drogbasa- pomoc w postaci zapychania była ;). Stąd do mety szybko poszło mijając w dalszym ciągu miniowców. Wjazd na metę jako pierwszy! z GKKG, pół minuty za mną dojechał Łukasz a nieco ponad minutę po mnie Jacek.

    Wyścig znów bardzo udany- jak do tej pory to najlepszy mój start. Załapałem się na pierwszą 30 open i 10 w kategorii, więc dyspozycja wyścigowa cały czas się poprawia- dobrze ;). Technicznie też czuję się mocniejszy i o to chodzi! Teraz czeka dłuższa przerwa w startach i wracamy na początek sierpnia do Suchego Lasu dalej walczyć o cenne punkty do generalki.

    Wynik:
    28/ 103 open Mega
    10/ 25 M2


    Fotki







    75.24 Km 35.00 Km teren
    03:00 H 25.08 km/h
  • 46.64 km/h Max
  • HRmax 186 ( 92%)
  • HRavg 140 ( 69%)
  • Kalorie 1735
  • W górę 302 m
  • Bike: Lawinka

    Skorzęcin

    Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 0

    Dzisiaj dość mocny trening w kierunku Skoja i z powrotem. Poszło info na facebooku i w sumie zjawiło się 5 osób w tym 3 osoby z klubu. Pomykanie szło przyzwoicie choć na podjazdach jeszcze czułem nieco zmęczone nogi po Pniewach. Ogólnie to spoko 3 godziny napierania weszły.




    138.45 Km 80.00 Km teren
    06:02 H 22.95 km/h
  • 45.24 km/h Max
  • HRmax 178 ( 88%)
  • HRavg 128 ( 63%)
  • Kalorie 3121
  • W górę 574 m
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Szturm na stolicę Wielkopolski

    Wtorek, 28 czerwca 2016 · dodano: 28.06.2016 | Komentarze 3

    Spontaniczny trip wraz z Kubą do Poznania- dogadaliśmy się poprzedniego wieczoru. Jeden postawiony warunek- sporo terenu ;). Dojazd przez Promno, Biskupice, Swarzędz. W samym Poznaniu zawitaliśmy na Malcie, rynku i trochę pokręciliśmy się po mieście. Powrót natomiast zarządziliśmy przez Puszczę Zielonkę, Krześlice, Lednogórę i Dziekanowice. Przy okazji dziś udało się zaliczyć czerwcowe Grand Fondo na Stravie.