Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100- 150 Km

Dystans całkowity:10827.50 km (w terenie 3969.00 km; 36.66%)
Czas w ruchu:502:11
Średnia prędkość:21.56 km/h
Maksymalna prędkość:70.28 km/h
Suma podjazdów:16315 m
Maks. tętno maksymalne:184 (94 %)
Maks. tętno średnie:142 (73 %)
Suma kalorii:78296 kcal
Liczba aktywności:91
Średnio na aktywność:118.98 km i 5h 31m
Więcej statystyk
109.70 Km 35.00 Km teren
05:42 H 19.25 km/h
  • 41.39 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Przepałka+ okolica

    Piątek, 4 kwietnia 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 7

    Dzisiaj postanowiłem przepalić łydę na wrzesińskim „Małpim Gaju” ;). Bardzo dawno mnie tam nie było no i na odmulenie takie napieranie jest idealne. Tak więc po skończeniu zajęć i odpoczynku w domu o kwadrans po 12 ruszyłem w kierunku Wrześni. Trasa asfaltem przez Czerniejewo, Noskowo i Psary- tu odbicie w lewo, wzdłuż zalewu i dalej na tor. Dojazdu wyszła godzinka- dobra rozgrzewka :). Na torze pierwsze kółko delikatnie- tak na poznanie stanu pętli- było OK to można szaleć. Za to następne rundki już na ostrym pociskaniu w korby. Standardowo na pętlach zleciała godzina- i 14 kółek wykręcone. Nogi trochę poczułem, nie powiem ;). Fajnie, że nie było żadnych problemów na zjazdach i podjazdach- wytrzymałość i siła chyba w porządku. Swoją drogą to potrzebowałem takiego naparzania, od razu po skończeniu o wiele lepiej się poczułem :). Chwilę odpocząłem i musiałem ruszyć poślady w drogę powrotną. Ta poszła m.in. przez Sobiesiernie, Czechowo, Potrzymowo i Cielimowo. W Gnieźnie odwiedziłem babcię, pojadłem, popiłem i ogólnie odpocząłem.
    O 17 zadzwonił do mnie Marcin i zgadaliśmy się na objazd okolicy. Trasa wiodła przez Wierzbiczany, Jankowo- przerwa na plaży. W Jankowie eksplorowaliśmy opuszczony budynek rakarni. Niezły klimat tam jest i jeszcze czuć zapach obdzieranych ze skóry zwierząt. Podczas zwiedzania nachodziły nas różne myśli i wymyślaliśmy ciekawe historie, jak to dawniej wyglądało :D. Ciekawe jak tu jest nocą ;). Po obchodzie rakarni udaliśmy się w kierunku Gniezna polnymi ścieżkami, w mieście polansowaliśmy się na ścieżkach rowerowych i kontrapasach :D. Marcin towarzyszył mi do początku mojej wioski, jeszcze chwilę pogawędziliśmy, wpadło parę pomysłów na wycieczki i rozstaliśmy się.
    Zmiana czasu robi swoje- jeszcze nawet o 19:30 jest w miarę jasno- to mi się podoba :).

    W niedzielę wybieram się do Wągrowca. Pooglądam jak się jeździ na XC, jak trasa mi się spodoba to może nawet wystartuję- tak typowo turystycznie. Bez spiny, bo o czym mówić jak dzisiaj wyjechałem pierwszy raz od niedzieli- tylko wytrzymałość jest zbudowana, siła już mniej ;). Poza tym zbity 2 tygodnie temu kciuk nie daje obsługiwać lewej manetki tak szybko :).

    Opuszczona rakarnia w Jankowie












    123.40 Km 35.00 Km teren
    05:47 H 21.34 km/h
  • 45.77 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Śnieżycowy Jar

    Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 5

    Pomysł na dzisiejszy trip zaświtał mi w głowie już jakiś czas temu. Dzisiaj gnieźnieńskiej ekipie Bikestats przypasował termin, wszyscy mieli wolny dzień więc pojechaliśmy. Zbiórka o 10 tradycyjnie na torach, gdzie czekali już Mister Jerry i Mateusz. Jeszcze tylko oczekiwanie na Marcina i ruszyliśmy. Pogoda dziś od rana była idealna na rower- słońce przyjemnie grzało i było jakieś 15*C. Początek jazdy to wybitnie nudne i znane do bólu asfalty wzdłuż S5 do Łubowa i dalej do Lednogóry i Rybitwy. Tutaj już po godzinie jazdy nieźle się zgrzałem i musiałem zdjąć rękawki. Po chwili postoju ruszyliśmy w dalszą drogę przez Skrzetuszewo i Podarzewo do Krześlic. Chcieliśmy zrobić fotkę pałacu, ale niestety tylko mogliśmy odbić się od zamkniętej pałacowej bramy. Nic to- nie będzie fotki. W takiej sytuacji pozostało nam tylko jechać dalej. Traktem Bednarskim dojechaliśmy aż do Zielonki. Tutaj zorganizowaliśmy dłuższą przerwę na uzupełnienie spalonych kalorii. Były też mega śmiechy, gdy stwierdziłem, że Mister Jerry w chustce pod kask wygląda zupełnie jak Hulk Hogan :D. Oczywiście po tym stwierdzeniu wszystkich ogarnęła długa śmiechówa :D. Dobra, pojedliśmy, odpoczęliśmy, ale trzeba było ruszyć dupy i kręcić dalej. Z Zielonki prosta droga i w większości leśnymi duktami Puszczy Zielonki do Murowanej Gośliny. W mieście udaliśmy się na Nowy Rynek. I muszę przyznać, że urzekł mnie on tym, jak ładnie wygląda. Taka zabudowa mi się bardzo podoba, mógłbym mieszkać w takim miejscu :). Po nacieszeniu oczu tymi widokami udaliśmy się do piekarni/ cukierni, gdzie każdy kupił wielką drożdżówkę. Nie wiem dlaczego, ale po tej drożdżówce w późniejszej części tripu mnie i Marcina rozbolał brzuch ;). Droga do Śnieżycowego Jaru przez Mściszewo i Starczanowo. Na początku rezerwatu fajny zjazd- dobrze, że szeroki bo mogliśmy spokojnie omijać spacerujących ludzi :). Obeszliśmy rezerwat, niestety śnieżyca już przekwitła i nie było czego oglądać ani robić fotek. Po obejściu rezerwatu zrobiliśmy mały postój, w czasie którego spotkaliśmy Sebastiana i Jana z Poznania, którzy poznali Pana Jurka i podobno znają Grigora- jesteśmy rozpoznawalni :D. Po rozmowie z nimi udaliśmy się w dalszą drogę. Pojechaliśmy do Przebędowa i dalej ponownie leśnymi duktami do Głęboczka. Tutaj zeksplorowaliśmy opuszczoną chatę w lesie- od razu skojarzyła mi się z poniemieckimi budowlami, jakie można spotkać w Górach Sowich. Obfociliśmy chatę i ruszyliśmy w dalszą trasę. Z Głęboczka do Dąbrówki Kościelnej i dalej Kiszkowo. Standardowo zahaczyliśmy o Biedronkę i przy okazji zauważyliśmy, że Panu Jurkowi zaczyna pękać rama. Co ciekawe- w tym samym miejscu co Kubie- nad spawem łączącym rurę górną i podsiodłową. Dalej będzie trzeba to wyjaśnić w sklepie. Po postoju ruszyliśmy w 20 kilometrowy powrót do Gniezna mega nudnym asfaltem m.in. przez Sławno, Komorowo i Owieczki. Jedyny plus tego był taki, że droga szybko minęła. W Gnieźnie na Poznańskiej żegnamy Mistra Jerzego i Mateusza i dalej z Marcinem pojechaliśmy na tory, gdzie rozstaliśmy się. Do domu dojechałem standardowo przez Dalki.

    Wyszedł super trip z dobrą ekipą. Pogoda dopisała perfekcyjnie no i po duktach Zielonki zawsze przyjemnie się pomyka. I kolejne nowe rejony zwiedzone ;).

    W drodze do celu







    Murowana Goślina









    Rezerwat "Śnieżycowy Jar"








    Opuszczona chata w Głęboczku




    Leśne dukty Puszczy Zielonki


    Pierwszy w tym roku uchwycony przeze mnie bocian ;)



    100.32 Km 30.00 Km teren
    04:44 H 21.19 km/h
  • 42.97 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Wierzyce, Jezierce> Jankowo

    Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 3

    Do południa wypad z Marcinem, Mistrem Jerrym i Mateuszem do lasu Czerniejewskiego. Dojazd wzdłuż S5 do Wierzyc i dalej lasem na Jezierce. Tam chwila przerwy przy wigwamie i dalej w trasę. Powrót polnymi i leśnymi duktami przez Przyborowo, Pawłowo, Gębarzewko do Gniezna. W Gnieźnie wstąpiłem do babci na kawę i dłuższy odpoczynek. Po 15 drugi dziś wyjazd, tym razem tylko z Panem Jurkiem. Obraliśmy kierunek Wierzbiczany, Jankowo- tu postój na plaży. Dalej Strzyżewo, Wełnica i Gniezno. Na ul. Poznańskiej żegnam się z Jurkiem i dalej już sam. Żeby dokręcić dzisiaj do setki przedłużyłem trasę o Pustachowę, Gębarzewo i Pawłowo. 
    Dzisiaj pogoda była idealna do jazdy, słońce nieźle grzało już od rana, ciepło aż chciało się kręcić ;).

    ELF na stacji w Pierzyskach


    Przerwa przy wigwamie w Jeziercach



    Jezioro w Jankowie



    125.00 Km 50.00 Km teren
    05:44 H 21.80 km/h
  • 47.42 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Nadnotecko- pałuckie rewiry

    Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 6

    Dzisiaj w końcu sobota z dobrą pogodą- nie to co ubiegły, więc oczywiście musiałem ją wykorzystać na dłuższe kręcenie. Wybrałem nadnoteckie rejony, czyli Barcin. Trasa tam jest dosyć dobra, bo szlak niebieski oznakowany z Gołąbek aż do samego Barcina, no i sporo terenu na dojeździe ;). Początek do Gniezna i przez Wełnicę do Dębówca i na Gołąbki. Krótki postój i znów na koń :). Standardowo asfaltem do doliny Gąsawki. Objazd ścieżki i w końcu zebrałem się i zjechałem Gąsawskiego „Szalonego Drwala” :D. Pierwsze dwa razy spokojnie się udało, za trzecim zachciało mi się fotki ze samowyzwalacza i na końcu zaliczyłem glebę. Koło jakoś podbiło na ostatnim pniu i poleciałem na bok. Jeszcze kciukiem trzasnąłem w drewnianą barierkę i dość mocno go zbiłem- do tego stopnia, że nie jestem w stanie operować wajchą do wrzucania na większe tarcze z przodu. Nic to, czym byłoby MTB bez kontuzji? ;). Z Doliny Gąsawki do Chomiąży Szlacheckiej i tu pojechałem inaczej niż ostatnio- nie przy „Grodzie Piasta” tylko po drugiej stronie jeziora. Cały czas jazda niebieskim szlakiem. I tak sobie spokojnie jadę po lesie, patrzę a tu ludzie z psem idą. W miarę duży i czarny pies. Ale chyba nie lubi Bikerów, bo doskoczył mi do nogi i mocniej kłami chwycił- nawet nie przebił skóry, tylko zdarł naskórek, krew nawet zbytnio nie poleciała, tylko bardzo niechętnie się sączyła, nawet nie poczułem tego chwycenia. Ja w nerwach, właścicielka psa też w nerwach. Jak się okazało przyjechali sobie na działkę, pani poszła po wodę utlenioną i plastry, przemyła mi to, nakleiła i dała mi plastry i wodę do późniejszego przemycia. Akcja była :D. Później jeszcze na chwilę przystanąłem, żeby sprawdzić, nic się z tą pseudo raną nie dzieje, więc jadę dalej do celu. Przez Pniewy, Ostrówce i Wójcin do Bracina. Po drodze fajne górki mijałem, no i dzisiejszy V- max zrobiony na zjeździe w Wójcinie. W Barcinie pojechałem na rynek i na promenadę nad Notecią. Tu na ławce dłuższa przerwa na żarełko i zmianę plastra. Miło się siedziało nad rzeką- cisza i spokój- klimat jest ;). No ale trzeba było ruszyć tyłek i jechać do domu. Powrót prawie identyczny jak dojazd- przez Wójcin, Ostrówce, Pniewy i Chomiążę Szlachecką- tu mała zmiana, bo przejazd obok „Grodu Piasta”. Dalej Gąsawka- tu też zmiana, nie przez dolinę, tylko asfaltem. No i asfaltem do Gołąbek, przez Dębówiec do Gniezna i do domu.

    Sam trip mega udany- sporo w terenie i po ekstra pałuckich wzniesieniach. Nawet nie miałem pojęcia, że teren tu jest taki pofałdowany ;).

    Pierwsza kontuzja też zaliczona, kciuk boli jak cholera i nie mogę go zginać- ale to minie. Ważniejsze, że mini „Drwal” zaliczony ;D. Ślad po psie na fotce wygląda gorzej niż w rzeczywistości- na pogotowiu nawet nie dali żadnego zastrzyku i nie dowiedziałem się w zasadzie niczego. No i przy okazji spotkałem Szymona, który to akurat miał nockę w pracy i chwilkę pogawędziliśmy. Pozdro! ;).

    Gołąbki


    Dolina Gąsawki





    Nad jeziorem Ostrowieckim




    Piechcińska hałda 


    Barcin








    Noteć



    "Gród Piasta"


    Na koniec- ślad po kłach psa. W rzeczywistości nie wygląda tak mega źle ;)



    104.70 Km 40.00 Km teren
    04:54 H 21.37 km/h
  • 36.86 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Turystyczne walory Ziemi Pałuckiej

    Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 7

    Plan na dzisiejszy wypad siedział mi w głowie chyba od środy :). Rano telefon do Pana Jurka, czy ma ochotę kręcić ze mną. Przystał na propozycję tripu i o 10:30 spotkaliśmy się na torach. Z Gniezna wyjechaliśmy w kierunku Gołąbek, po drodze mijając Wełnicę i śmigając lasem Dębówieckim. Na plaży w Gołąbkach zrobiliśmy postój na kanapki i wygrzewając się w słońcu, które pięknie dzisiaj grzało już od samego rana ;). Z Gołąbek na Dolinę rzeki Gąsawki, po drodze mijając jeziora Przedwieśnia i Wieśniata. Po dotarciu do Doliny Gąsawki postanowiliśmy obadać, czy ścieżka turystyczna jest już przejezdna. Okazało się, że jest już całkowicie sucha- co mnie trochę zaskoczyło, no i można spokojnie ją objechać. Tak więc ruszyliśmy po ścieżce pełnej korzeni, wspinając się na podjeździe, przejeżdżając przez mostek. Wyjechaliśmy przy jeziorze Oćwieckim i stąd obraliśmy kierunek na Chomiążę Szlachecką, aby zobaczyć Ośrodek Wypoczynkowy "Gród Piasta". Byłem tu pierwszy raz w ubiegłym roku, Pan Jurek natomiast pierwszy raz był dzisiaj. Obfociliśmy "Gród Piasta" i skierowaliśmy się w dalszą drogę do Wenecji. Przez Wenecję tylko przelatujemy i jedziemy do kolejnego celu tripu- przystanek z tarasem widokowym przed Gąsawą, z którego rozciąga się widok na jezioro Godawskie. Tutaj focimy i robimy dłużsży postój na posilenie się. Dalej to Gąsawa i już kierunek na Dębówiec. Od Gąsawy aż do lasu jechaliśmy z wmordewindem, który nas wychładzał, a mnie już masakrycznie denerwował ;). Na skraju lasu robimy kolejny postój na popas. Patrzymy, a tu jedzie jakiś rowerzysta- powiedzieliśmy sobie 'Cześć' i pojechał. W oczy rzucił mi się coś znajomy rower i po chwili namysłu mówię do Mistra Jerrego, że to Hyluś jechał :). Uświadomiłem to sobie, gdy już odjechał od nas. Pozdro Hyluś! ;). Droga do Gniezna to już ukojenie po wmordewindzie. W dużej części przez las i Wełnicę. Przejazd obok katedry, Wenecja i pożegnanie na torach.

    Wyszła całkiem fajna trasa ze sporą ilością terenu i po ekstra Pałuckich rewirach. Piękne widoki i nawet niezłe wzniesienia są w tych okolicach. Trzeba odwiedzać! ;)

    Grób napoleońskiego żołnierza



    Gołąbki


    Dolina rzeki Gąsawki










    Mini "Szalony Drwal" w dolinie Gąsawki ;)




    Ośrodek wypoczynkowy "Gród Piasta"





    Przystanek z punktem widokowym...


    ...a z góry Pałuckie krajobrazy





    Gąsawa



    Polecam wszystkim! :)



    125.13 Km 45.00 Km teren
    05:57 H 21.03 km/h
  • 39.93 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Mostek nad Wełną, Puszcza Zielonka i PK Promno

    Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 08.03.2014 | Komentarze 7

    Plan na dzisiejszy trip powstał w mojej głowie już kilka dni temu, a pretekst dał Piotras, który to obfocił mostek nad rzeką Mała Wełna w okolicach Pawłowa Skockiego. W piątek wieczorem zgadałem się z Mistrem Jerrym na wspólny wypad w tamte okolice. Zbiórka o 10:00 na torach i jazda po Mateusza, który czekał na Poznańskiej. Stąd już we trójkę ruszyliśmy do Kiszkowa, a trasa była z początku mega nudna- przed nami było 30 km po asfalcie i w dodatku wiał wmordewind, który troszkę nas ochładzał. W Kiszkowie wstąpiliśmy na wieżę przy Stawach Kiszkowskich, gdzie znajduje się Ostoja Ptactwa Wodnego. No i rzeczywiście, dziś tego ptactwa było na stawach sporo. Dalej z Kiszkowa już rzut beretem do Pawłowa Skockiego i kawałek polną drogą w stronę Wysokiej. Dojechaliśmy do jakiegoś małego wiaduktu i dalej troszkę na czuja przez szuter, pola, łąki i nawet torami kolejowymi docieramy nad owy mostek nad Małą Wełną- cel wyjazdu osiągnięty ;). Focimy, przechodzimy na drugą stronę i z powrotem, nawet wynajdujemy zabawę w postaci rzucania kamieni do wody :D. Wracamy torami kolejowymi do pierwszego mini wiaduktu, na szuterek i powrót do Pawłowa. Dalej obieramy kurs na Dąbrówkę Kościelną, gdzie zrobiliśmy dłuższy postój na ławeczkach. Po najedzeniu się i wygrzaniu w marcowym słońcu ruszyliśmy w stronę Bednar, po drodze mijając głaz pamięci prof. Bogusława Fruzińskiego oraz zwiedzając Rezerwat "Klasztorne Modrzewie". Dalej to droga traktem Bednarskim do Bednar, Wronczyn i wyjeżdżamy na stacji w Promnie. Stąd skierowaliśmy się nad jezioro Dębiniec i postój na fotki. Przecinamy asfalt Pobiedziska- Kostrzyn i jedziemy fajnymi wąwozami obok jeziora Drążynek (chyba ;) ), kierujemy się na Kociałkową Górkę i myk w teren na podbój kolejnych wąwozów. Przejeżdżamy też obok fajnej górki, z której zjeżdżaliśmy w październiku razem z Kubą i Piotrasem- muszę tu zawitać ;). Z Kociałkowej na Zbierkowo i asfaltem do Wierzyc. Tutaj żegnam się z Panem Jurkiem i Mateuszem- oni pojechali na grochówkę, ja natomiast nie mogłem posiedzieć z nimi, gdyż obiecałem babci, że wpadnę na kawę i sernika- MNIAM! ;). Tak więc pożegnałem ekipę i samotnie ruszyłem do Gniezna. Lasem przez Przyborowo i Leśniewo do Pawłowa i dalej przez Gębarzewo do Gniezna. U babci miałem duży popas- barszcz ukraiński, kawa, pyszny sernik- energia od razu przyszła :). Po żarełku wyruszyłem do domu już przy zapadających ciemnościach- przez miasto i Dalki do domu. 

    Jeszcze w Promnie zaczęło mi uciekać powietrze z tylnego koła, na szczęście powoli i po dopompowaniu dało się dojechać do domu. Po zdjęciu dętki okazało się, że przetarła się przy wentylu, ale jakoś dziwnie, bo od strony felgi. Jako, że miałem nową to wymieniłem, bo stara miała już 5 łatek i pokrzywiony wentyl- urok Presty. Nowa dętka ma zawór samochodowy ;).

    Ostoja Ptactwa Wodnego "Stawy Kiszkowskie"








    Mostek nad rzeką Mała Wełna




    Dąb papieski w Dąbrówce Kościelnej





    Puszcza Zielonka









    Nad jeziorem Dębiniec




    Wygrzewając się w marcowym słońcu




    127.31 Km 60.00 Km teren
    06:12 H 20.53 km/h
  • 42.17 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Promno/ Puszcza Zielonka z BS Ziomalami

    Sobota, 1 marca 2014 · dodano: 01.03.2014 | Komentarze 9

    Wczoraj Grigor zarzucił pomysł na jazdę po Puszczy Zielonce i okolicach Dziewiczej Góry. Wieczorem zgadaliśmy się na kolejny wspólny trip. Z rana pobudka i po wyjrzeniu przez okno oraz zobaczeniu mega mgły i może 1*C na termometrze wiedziałem, że będzie się jechać ciężko z początku, ale mgła to znak dobrej pogody w dzień ;). I tak po ogarnięciu rzeczy wyruszyłem ok. 8:30 na spotkanie Grigora i Piotrasa. Punkt spotkania ustaliliśmy w okolicach Zbierkowa. Na dojazd wybrałem wariant terenowy przez Baranowo i Leśniewo do Wierzyc. Już po 2- óch km rękawice zrobiły się siwe od wilgotnej mgły, a okulary parowały i musiałem wrzucić je w kieszeń. Z Wierzyc już do miejsca zbiórki przez Gołunin i w las do Zbierkowa. Zajechałem, a chłopaków nie widać- po telefonie okazało się, że pojechali kawałek dalej- na szczęście niedaleko i po minucie zobaczyłem sylwetki Piotrasa i Grzecha na horyzoncie :). Po przywitaniu ruszyliśmy na podbój PK Promno, gdzie zażyliśmy odpowiedniej dawki terenowej zabawy na zjazdach i podjazdach, na jezdnym szybkim zjeździku solidnie podskoczył mi tył bika- opanowane ;). W końcu zajechaliśmy nad Jezioro Dębiniec, gdzie zrobiliśmy krótki postój na fotki i banany i dalej ruszyliśmy w kierunku Puszczy Zielonki. Przejechaliśmy przez Kołatę i wpadliśmy na singiel przy Jeziorze Kołatkowskim- przejezdny, ale w pewnych momentach trzeba wykazać się na nim dawką techniki. Singielkiem dojechaliśmy do Tuczna, gdzie Piotras odłączył się od nas i pognał odwiedzić rodzinkę, a ja wraz z Grigorem pognaliśmy w stronę Dziewiczej Góry. Po drodze przejeżdżając nieopodal takich wiosek jak np. Czernice czy Mielno. Na Dziewiczej stwierdziliśmy, że podejmujemy próbę podjechania na szczyt Killerem. Grigor ruszył pierwszy, ja za nim, patrząc jaką ścieżką jechać. W końcu Grzechu już nie raz Killera podjechał, to najlepiej wiedział, która ścieżka jest dobra, żeby podjechać. No i stało się! Pierwszy raz w życiu podjechałem Killerka od początku do końca! Było momentami ciężko, ale siła nóg i woli dała radę w 100%. No i po wjechaniu tętno skoczyło niesamowicie do góry, dawno nie miałem takiego uczucia, że serducho chciało wyskoczyć z klaty :D. Pod wieżą urządziliśmy dłuższą przerwą na drugie śniadanie. Przy okazji obadałem nowy licznik Grigora- wypaśną Sigmę ;). Po relaksie pora na zjazd. Ja oczywiście wybrałem myk Killerkiem, Grigor natomiast pognał inną ścieżką. Z Dziewiczej skierowaliśmy się najpierw do Zielonki przez Annowo i Potasze a następnie do Dąbrówki Kościelnej. Tu też chwilka na małe żarełko i dalej w drogę. W zasadzie od ładnych kilkunastu kilometrów kręciliśmy znanymi mi drogami, z Dąbrówki dojechaliśmy do Bednar, gdzie rozstałem się z Grigorem i pognałem dobrze znaną trasą Poznańskiego Ringu. Przez Wronczyn do Promienka, dalej Promno, Pobiedziska, Gołuń, Wierzyce, serwisówką S-5, Pierzyska i terenem przez Baranowo do domu. Odcinek od Promienka do domu jechałem już nieźle wymęczony i prawie na odcince prądu. Nogi już nie chciały kręcić, jechałem chyba tylko siłą woli :). 

    No i kolejny wspaniały trip w równie wspaniałym towarzystwie Piotrasa oraz Grigora wpadł pozytywnie. Oby tak dalej panowie, lubię z Wami kręcić kaemy, zawsze jest wesoło i w ogóle w towarzystwie nie czuć zmęczenia. Dzięki!









    131.53 Km 35.00 Km teren
    06:09 H 21.39 km/h
  • 57.29 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Osowa Góra Bikestatowo

    Sobota, 22 lutego 2014 · dodano: 23.02.2014 | Komentarze 4

    Na początku tygodnia Piotras wpadł na pomysł wspólnego tripu w kierunku Mosiny i Osowej Góry. Ekipa się zebrała i mogliśmy pomykać. W sobotę rano wyjazd na dworzec, gdzie umówiłem się na spotkanie z Mistrem Jerrym. Kupowanie biletów na pociąg do Kobylnicy (za rower zapłaciłem więcej niż za siebie :D). Wysiadka na dworcu w Kobylnicy, gdzie czekał za nami Grigor i dalej jazda na spotkanie z Piotrasem. Chwilę czasu jeszcze mieliśmy, więc skoczyliśmy zobaczyć rozlewiska Cybiny- fajny klimat tu jest ;). Spotkanie z Piotrasem i dalej w czterech jazda nad Maltę, gdzie dołączył do nas Bobiko. Z Malty przedzieramy się kawałek miejską dżunglą Poznania, by po chwili wbić się na Nadwarciański Szlak Rowerowy. Z racji słonecznego tygodnia szlak był prawie całkowicie suchy i pomykało się bardzo przyjemnie. No i Poznań kolejny raz pozytywnie mnie zaskoczył, gdyż w życiu nie przeszłoby mi przez myśl, że prawie w środku miasta można śmigać pięknymi duktami i to przy samej Warcie ;). Tak minęła droga do Lubonia, gdzie jazda sprawiała mega frajdę. Singielki, korzenie, pomiędzy drzewami. Jechało się wyśmienicie- można było przycisnąć i dość szybko kręcić tędy ;). Wyjechaliśmy w Puszczykowie i dalej do celu- Osowej Góry. Pod wieżę podjechaliśmy inną drogą niż dotychczas tam przyjeżdżałem, z długim asfaltowym podjazdem- podjeżdżało się ciężko, w dodatku z Grigorem śmialiśmy się z byle czego, także nie ułatwiało nam to podjazdu :D. Przy wieży długi postój na posilenie, myk do góry, fotki. Po przerwie zjazd Pożegowską, z którego zjeżdżamy napędzani jedynie siłą grawitacji. Powrót obraliśmy asfaltami przez Rogalin i Mieczewo. Tu pożegnaliśmy się z Bobikiem a my dalej ruszamy na Kamionki i Koninko. Następnie Gądki, Trzek i Kostrzyn. Tu chwila przerwy. Kawałek dalej żegnamy się z Piotrasem i Grigorem i obieramy kierunek do Gniezna. Od Kostrzyna pomykaliśmy praktycznie całą drogę wzdzłuż S-5 m.in. przez Iwno i Wierzyce.

    Sobota spędzona na maksa rowerowo i znów w zajebistym towarzystwie! Dzięki!























    103.34 Km 0.00 Km teren
    04:38 H 22.30 km/h
  • 39.58 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Powidz

    Poniedziałek, 10 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 5

    Wczoraj zgadaliśmy się z Marcinem na jakiś wspólny wypad rowerowy. Padło na Powidz i obczajenie tamtejszej świeżej promenady nad jeziorem. Zbiórka o 10:30 i ruszyliśmy do celu po drodze mijając Kędzierzyn, Niechanowo i Witkowo. W sumie trasa nudna- asfalt i drogi znane już bardzo dobrze, także czas zleciał na pogawędkach. W Powidzu robimy przerwę na śniadanie, objeżdżamy promenadę i czas ruszać z powrotem. Przy okazji Marcin podczas testowania wytrzymałości lodu wpieprzył się butem do wody :D. Powrót obraliśmy inną trasę- w Wiekowie skręt na Ruchocinek, później Mielżyn, Karsewo, Grotkowo, Żydowo. W Żydowie urządziliśmy mały postój na pięknej stacji PKP na małe posilenie i dalej ruszyliśmy przez Pawłowo do Gniezna. Jako, że w Mnichowie brakło trochę do kolejnej setki to zdecydowałem się odprowadzić Marcina, a sam wróciłem przez miasto do domu.








    100.19 Km 20.00 Km teren
    05:11 H 19.33 km/h
  • 36.86 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Bikestatowy atak na Wał Wydartowski

    Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 09.02.2014 | Komentarze 7

    Dziś wyszedł kolejny zajebisty trip w zacnej ekipie. A to za sprawą Grigora, który kilka dni temu dał cynka, że dziś wybiera się w kierunkach moich fyrtli. Zbiórka o 9 pod katedrą, zjawili się: Grigor, Piotras, Mister Jerry i ja. Stąd udaliśmy się do celu wyjazdu przez Strzyżewo, Ganinę i Jastrzębowo- po drodze znów były jajca, bo pan Jurek ma kwadratowe kulki w łożyskach korby :D. Kawałek dalej dołącza do nas Mateusz i stąd już pięcoosobowym składem przez Kruchowo i Wydartowo do Duszna. Jechało się wyśmienicie dopóki nie skończył się asfalt i wjechaliśmy na terenową drogę prowadzącą do wieży. Tam to była masakra- błoto, kałuże, śnieg, lód :D. Na jednym lodowym zjeździe nawet wyglebiłem pierwszy raz w tym roku. Koło dostało uślizgu i już leżałem- lód zamortyzował upadek, ale akurat wpieprzyłem się rękami w wodę i rękawiczki całe mokre ;). Po tym chwila spaceru po polu i dalej już w siodle pod wieżę. Tam postój, szamanko, śmichy- chichy i obmyślanie drogi powrotnej. Padło na przejazd terenem do asfaltu między Kruchowem a Ławkami. Tutaj również błotno- lodowo- wodna masakra. Nieraz musieliśmy jechać polem no i trochę przekleństw przy przedzieraniu się przez te ekstremalne ścieżki było ;). Po dojechaniu do asfaltu żegnamy się z Grigorem i dalej we czterech jedziemy przez Kruchowo, gdzie pożegnaliśmy się z Mateuszem. We trójkę- Piotras, Jerry i ja śmigamy dalej przez Jastrzębowo, Strzyżewo do Jankowa. Robimy małą przerwę przy sklepie i do Gniezna. Wstępujemy jeszcze na myjkę i dalej przez rynek, Wenecję i Poznańską dojeżdżamy do serwisówki wzdłuż S5. Razem z Mr Jerrym postanowiliśmy odprowadzić Piotrasa do Wierzyc- tam przy okazji zatrzymaliśmy się na kawę, a Mr Jerry standardowo jak zawsze tam wcinał grochówę :D. Po wypiciu czy też zjedzeniu żegnamy się z Piotrasem i we dwójkę ruszamy w kierunku Gniezna- miło się jechało z wiatrem w plecy ;). W Pierzyskach odbijam na Pawłowo i już samotnie jadę do domu. Przed domem spotykam jeszcze GKKG-owców Michała i Marka, chwilkę gadamy i do domu. Później jeszcze opłukałem na podwórku rower z tego całego błota ;). No i kolejna setka w tym roku wpadła.

    Wypad jak zawsze w takiej ekipie mega udany, dzięki Panowie! 

    Fotki (część autorstwa Grigora)