Info

avatar Tutaj swoje kilometry opisuje micor z Gniezna. Nakręciłem już 57537.78 km z Bikestats w tym 19559.98 km w terenie- co daje 34.00% poza asfaltami. Jeżdżę ze średnią prędkością 21.69 km/h. Więcej o mnie.

2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Bike kumple

Mój klub

Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy micor.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Po Wielkopolsce

Dystans całkowity:9530.90 km (w terenie 3513.00 km; 36.86%)
Czas w ruchu:440:36
Średnia prędkość:21.63 km/h
Maksymalna prędkość:70.94 km/h
Suma podjazdów:17024 m
Maks. tętno maksymalne:188 (96 %)
Maks. tętno średnie:161 (82 %)
Suma kalorii:76225 kcal
Liczba aktywności:75
Średnio na aktywność:127.08 km i 5h 52m
Więcej statystyk
157.61 Km 30.00 Km teren
06:53 H 22.90 km/h
  • 40.65 km/h Max
  • HRmax 172 ( 85%)
  • HRavg 133 ( 66%)
  • Kalorie 3808
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Nadwarciańsko

    Sobota, 26 marca 2016 · dodano: 27.03.2016 | Komentarze 6

    Koncept na dzisiejszy trip mieliśmy w głowie od jakiegoś czasu- w zasadzie to powtórka wyprawy z kwietnia 2014. Kuba załadował ślad trasy na swojego Turbo Garmina, pogoda zapowiadała się w porządku, czasu od groma (w końcu święta). Z rana Kuba stawił się pod moim domem i o 8:30 ruszyliśmy. Start tripu to dobrze znane asfalty przez Czerniejewo do Wrześni. Za miastem chcieliśmy przedrzeć się bodajże dawną szosą prowadzącą na Środę, co okazało się zupełnie nietrafionym planem. Po pierwsze- droga nagle się kończy przy budowanych halach Volkswagena a po drugie- solidnie upierdzeliliśmy rowery jadąc po błotnym, rozrytym przez ciężkie maszyny odcinku. Ochroniarz powiedział, że tędy nie przejedziemy i czekała nas przymusowa cofka. Okrążyliśmy powstającą fabrykę- niezły kolos z niej i skierowaliśmy się w stronę Miłosławia. Do miejscowości znów jechaliśmy nudnymi asfaltami przez Chociczę, Bardo i Pałczyn omijając tym sposobem krajową "15”. W Miłosławiu fotostop przy browarze Fortuna, następnie przemieściliśmy się pod pałac, gdzie urządziliśmy małą przerwę na herbatę i bananka :D. Na dobrą sprawę trasa zleciała bardzo szybko- prędkość przeletowa kręciła się w okolicach 30 km/h z racji wiatru w plecy ;). Całkiem miło się pomykało. Z Miłosławia pognaliśmy w kierunku Bażantarni- niestety dziś zamkniętej i odbiliśmy się od bramy. Nic to, zawróciliśmy i pojechaliśmy dalej. Kolejny punkt na trasie to Pyzdry, do których dotarliśmy przez Rudki oraz Wszembórz. Odwiedzamy miejscowy sklep uzupełniając tym samym zapas prowiantu na dalszą część tripu i kierujemy się ku kolejnych atrakcji wypadu- klasztoru oraz przystani nad Wartą. Tutaj też urządziliśmy dłuższą przerwę na szamanie batonów, herbatę i oczywiście podziwianie naszej pięknej Warty. Po względnym odpoczynku przebiliśmy się na drugą stronę rzeki i rozpoczęliśmy najciekawszy dzisiejszego dnia etap- jazdę po wale przeciwpowodziowym wzdłuż Warty. Przez 10 km mieliśmy piękne widoki przed sobą, praktycznie żadnej cywilizacji a pod kołami elegancką terenową nawierzchnię ;). Zawsze się w takich warunkach spoko pomyka i nie inaczej było i tym razem, aż nie chciało się z niego zjeżdżać :). Po drodze z przydrożnego gospodarstwa wyleciał dość spory pies aczkolwiek zupełnie niegroźny, nawet dał się pogłaskać ;). Z terenowego odcinka na dobre zjechaliśmy w Białobrzegu i stąd długą asfaltową prostą przez Wrąbczyn dotarliśmy do Zagórowa i dalej równie długą i nudną prostą odbiliśmy do Lądu. Standardowo obfociliśmy Opactwo/ Seminarium i ruszyliśmy już w kierunku Gniezna. Droga wiodła przez Ciążeń, Chwalibogowo (tu zarządziłem postój na przystanku bo już mnie odcinka brała) do Strzałkowa. I w zasadzie skończyły nam się już wszelakie ciekawe punkty na dzisiaj i kolejne kilometry upływały pod znakiem asfaltowegi dywanu. Ze Strzałkowa przez Wólkę, Szemborowo, Czajki, Karsewo do Niechanowa. Stąd już rzut beretem przez Goczałkowo do Gniezna, Kuba odprowadził mnie do torów i sam już do domu. 
    Tym sposobem wyszedł nam rekordowy kilometraż w tym roku jak na razie, po przyjeździe do domu byłem nieźle wymęczony ;).

























    Pieseł przy wale

    Gdzieś w trasie







    137.90 Km 40.00 Km teren
    06:38 H 20.79 km/h
  • 43.38 km/h Max
  • HRmax 179 ( 89%)
  • HRavg 119 ( 59%)
  • Kalorie 2987
  • Bike: Lawinka
      Uczestnicy

    Śnieżycowy Jar

    Sobota, 19 marca 2016 · dodano: 19.03.2016 | Komentarze 2

    Plan na dzisiejszy trip zrodził się już właściwie pod koniec stycznia, gdy napomknąłem Kubie, że trzeba się wybrać właśnie do Śnieżycowego Jaru zobaczyć kwitnącą śnieżycę. I nareszczcie nadszedł ten wyczekiwany przez nas dzień. Gnieźnieńskiemu oddziałowi Bikestats przypasował termin, w rezerwacie spodziewali się wysypu śnieżyc- więc dzień zabukowaliśmy wprost idealny :). Zbiórka zgodnie z tradycją na Wenecji i w składzie Pan Jurek, Kuba, Marcin i ja po 9 ruszyliśmy ku celu tripu. Początkowe kilometry to jazda serwisówką S5, Dziekanowice, Lednogóra, Latalice, Berkowo (gdzie z ogarniającej nudy postanowiliśmy pobawić się w rowerową odmianę berka :D), Sroczyn i Dąbrówka Kościelna. Czyli do tego momentu jechaliśmy po znanych asfaltach i czas mijał na przeróżnych żartach, pogawędkach i tym podobnych sprawach. Na końcu Dąbrowki Kościelnej urządziliśmy mały postój na herbatę/ kawę/ jedzenie po czym zaczęliśmy pomykać dużo ciekawszymi traktami Puszczy Zielonki. Jak to zawsze bywa jazda nimi sprawia mi ogromną radość i nie inaczej było również tym razem- po prostu uwielbiam ten teren ;). Z Dąbrówki skierowaliśmy się do Głęboczka, gdzie focimy opuszczoną chatę- jeszcze 2 lata wstecz można było spokojnie ją zeksplorować, teraz zastaliśmy wokół niej ogrodzenie. Z Głęboczka przez Boduszewo trafiliśmy do Murowanej Gośliny- tu odwiedzamy cukiernię oraz spożywczaka kupując zapas prowiantu na całą dalszą część tripu. Z miasta przez Raduszyn i Mściszewo dotarliśmy już do głównego celu dzisiejszego wypadu. Już na wjeździe zastajemy tłumy ludzi- sporo przyjechało obejrzeć kwitnące śnieżyce. A w rezerwacie widoki piękne- gdzie się nie obejrzeć wszędzie jest biało. Przyznaję, że tworzy to jedyny, niepowtarzalny klimat ;). Oczywiście wykonujemy dokumentację fotograficzną na pamiątkę i przebijamy się przez te tłumy osób w kierunku wyjazdu. I na wyjeździe zaliczyliśmy zupełnie niespodziewane spotkanie z Rolnikiem- wielkie Pozdro Mateusz. Chwilę pogawędziliśmy i ruszyliśmy w kierunku Gniezna. Z rezerwatu powrót do Murowanej identycznie przez Mściszewo i Raduszyn. Dalej zgodnie z wyrysowanym przez Kubę śladem do Kamińska i wspaniałymi leśnymi duktami do Zielonki. Tutaj standardowo na miejscu postojowym dłuższa pauza na szamę, herbatę i kawę z termosu. No i podczas przerwy pogoda dopisała bo słońce przebijało się przez chmury i fajnie ogrzewało ;). Pojedli, popili i czas w drogę. Z Zielonki Traktem Bednarskim do Bednar, Krześlice, Węglewo do Lednogóry. Tam też organizowaliśmy krótką przerwę przy brzegu jeziora. Do Gniezna kierujemy się częściowo ciągiem chodnikowym przy dawnej krajówce na Poznań i częściowo serwisówką S5. Na wjeździe żegnamy się z Panem Jurkiem oraz Kubą, a wraz z Marcinem jedziemy jeszcze kawałek do torów, skąd już sam śmigam do domu.


















































    121.68 Km 35.00 Km teren
    05:35 H 21.79 km/h
  • 43.38 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Puszcza Zielonka/ Dziewicza Góra

    Niedziela, 7 lutego 2016 · dodano: 08.02.2016 | Komentarze 1

    Wzorem dnia poprzedniego wiadomość do Kubolsky'ego czy coś kręcimy. Na dobrą sprawę nie było dzisiaj w planach roweru, ale wyszło, że do pracy idę na 17, więc grzechem byłoby nie wykorzystać pięknej pogody i sporej ilości wolnego czasu. Kuba zarzucił pomysł, żeby pomknąć do Puszczy Zielonki- co było naprawdę dobrą ideą. Raz- że już bardzo dawno mnie tam nie było a dwa- po prostu uwielbiam ten rejon :). Tak więc spotkanie o 10 tradycyjnie już na Wenecji i bez zbędnego opierniczania się w drogę. Droga do Puszczy to w większości znane na wylot asfalty i mniejsze lub większe wioski- Łubowo, Lednogóra, Latalice, Krześlice, Wronczyn, Tuczno. Tutaj też wjazd na wspaniałe leśne dukty Zielonki- raj dla rowerzystów. Za każdym razem pomykając tymi ścieżkami mam szerokiego banana na twarzy i nie mam wogóle chęci wyjeżdżać z tego lasu :). W takich cudownych okolicznościach przyrody i przy cały czas przygrzewającym słońcu dotarliśmy do Zielonki, gdzie urządziliśmy pauzę na małą strawę i herbatę z termosu. Z Zielonki pokręciliśmy w kierunku Dziewiczej Góry, po drodze zahaczając o drzewo i tablicę upamiętniające dawny pożar lasu. Przed Dziewiczą zaczęły się podjazdy, które Kuba zaczynał przeklinać. W sumie nie powiem, bo ja również nieco się zmahałem na nich :D. Przy wieży robimy sobie popas i odpoczynek po górkach. Całkiem przyjemnie się siedziało, ale trzeba było szybko się zawijać, bo czas gonił a tempo mieliśmy naprawdę dobre- wręcz naszym starym wzorem "zapierdalaliśmy" :D. Z Dziewiczej przez Kicin, Mielno, Wierzonkę (pozdrówki Grigor) do Uzarzewa. Załapaliśmy się na przejazd straży pożarnej, ale żadnego pożaru nie udało się nam dostrzec. Z Uzarzewa kolejno Biskupice, Promno, Pobiedziska, Wierzyce i wzdłuż S5 do Woźnik. Tutaj rozstaję się z kompanem i gnam do domu wyszykować się do roboty. 

    Wyszedł nam super trip przy pięknej pogodzie jak na luty. No i konkretny dystans wleciał- pierwsze ponad 100 w tym roku :). Bardzo udany wyjazd, jestem mega zadowolony, oby jak najczęściej tak wychodziło!




























    125.21 Km 15.00 Km teren
    05:36 H 22.36 km/h
  • 70.28 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Mistrzostwa Polski XC Żerków 2014

    Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 02.08.2014 | Komentarze 0

    Podobnie jak w ubiegłym roku postanowiliśmy wybrać się obejrzeć Mistrzostwa Polski XC do Żerkowa. Ekipa gnieźnieńska niestety wyszła skromna, bo w osobach Marcina i mojej. Dojazd do Żerkowa w masakrycznym upale, powrót zresztą również taki sam. W pierwszą stronę w zasadzie trasa bez fajerwerków- przez Czerniejewo, Wrześnię, Miłosław, Czeszewo i Żerkowsko- Czeszewki Park Krajobrazowy do Żerkowa. Jedyna atrakcja na trasie to przeprawa promem w Czeszewie :). W miasteczku zawodów wypatruję stoisko Superiora i udaje mi się wziąć na jazdę testową karbonowy sprzęt na 27.5 calowych kołach- Sup XP967 z kolekcji na 2015 rok. I to jest fantastyczna maszyna- czuć tę lekkość od pierwszego kopa w pedały. Zupełnie inaczej się jedzie niż na Alu- jakoś tak lepiej mi się śmigało :D. Po dobrym teście Supa powrót i spotkanie z Mikadarkiem, Benkiem i Krajkiem. Zrobiliśmy jeszcze obchód trasy, by zobaczyć ciekawsze fragmenty pętli- wyciśnięte z niej jeszcze więcej interwału, nowe fajne elementy dodane i „Szalony Drwal” inaczej pociągnięty- jak na moje łatwiejszy niż w zeszłym roku ;). Przed zawodami robimy jeszcze wspólne zdjęcie z Mają Włoszczowską ;). Później to już kibicowanie na pętlach zmieniając raz po raz miejscówkę dla urozmaicenia. Obejrzeliśmy wyścig elity kobiet i wraz z Marcinem udaliśmy się w powrotną drogę do Gniezna przy okazji dołączył do nas Uziel, który towarzyszył nam do Wrześni. Powrót asfaltowy przez Pyzdry i Wrześnię, jeszcze za Żerkowem robiąc mały postój na punkcie widokowym. Dystans powrotny poszedł znów w nieznośnym upale, takie temperatury do jazdy to zdecydowanie nie dla mnie, w pewnym momencie od tej spiekoty poczułem aż bóle głowy i musiałem zwolnić tempo jazdy. Ale wypad w miarę udany wyszedł :D.







































    101.80 Km 55.00 Km teren
    05:09 H 19.77 km/h
  • 47.85 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Po chynchach z klanem Horemskich :)

    Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 20.06.2014 | Komentarze 6

    Na dzisiejszą jazdę ugadałem się z Asią i Marcinem- w planach było "tylko" jechać na kamloty w Górze :D. 
    Wyjazd na spotkanie przed 8 rano, żeby zdążyć na 9 na Pobiedziski rynek. Standard przez Czerniejewo, Wierzyce, Gołuń. W Gołuniu Sigma stwierdziła, że zaraz zabraknie jej prądu, co zakomunikowała obrazkiem końcówki baterii i napisem 'Low Power' lub też coś w tym guście :D. W Pobiedziskach spotkanie z przewodnikami tripu i w drogę. Początek kawałek drogą Pobiedziska- Kociałkowa i myk w las. Marcin miał rolę kierownika i jak przystało oprowadzał po super terenach. Szuterkami, piachami, ekstra singlami w Promnie nawet nie wiem kiedy zajechaliśmy do Jezierc nad jeziorka w lesie. Tu też przebijanie się przez jakieś single i krzaczory :D. Znad jezior kierunek Nekielka, przy okazji robiąc przerwę przy "Szwedzkim Okopie"- czyli pozostałością po grodzisku. Dalej przez Wagowo, wąwozik w Nowej Górce w okolice Kociałkowej. Stamtąd też jakimiś chynchami Seby i później trochę asfaltem do Góry i na kamloty. Tak się zastanawiałem co to są za kamienie, a one znane mi są z Ringu Poznańskiego. Fajnie się zjeżdża po nich, wszystko trzęsie- dobre uczucie ;). Po tym mokrymi kamolami pod górę, na Dębiniec i przez Kaczynę do Pobiedzisk. W czasie jazdy oczywiście jadaczki się nie zamykały jak starym przekupom na targu :D. Po tripie zostałem zaproszony i poczęstowany pyszną kawą- dzięki ;). No i również dzięki wielkie za poratowanie baterią do licznika. 
    Powrót do domu poszedł mega szybko z wiatrem w plecy przez Gołuń, Wierzyce, Przyborowo. No i 3 km przed domem złapał mnie mocniejszy deszcz, przez co wróciłem mokry ;). 

    Asia w chynchach ;)


    Kolejne chynchy na trasie :)


    A tak naginamy podjazd wąwozem




    Taka tam skarpa w Promnie


    "Szwedzki Okop"






    Kapliczka w Kaczynie



    118.94 Km 65.00 Km teren
    05:09 H 23.10 km/h
  • 56.22 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Znów konkret!

    Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 2

    Oj żesz Panie- dzisiaj miały być w miarę spokojne 4 godziny wytrzymałości, a wyszło inaczej ;). Już z rana obrałem cel Dziewicza Góra- ot, dawno nie byłem no i znów miałem wielką ochotę zmierzyć się z podjazdem Killerem :).
    Początek jazdy Pawłowo, Czerniejewo, Wierzyce. W Gołuniu chwila myślenia, czy skręcić w teren czy asfaltem do Pobiedzisk. Wybrałem teren ;). Ekstra się jechało, zjazd wąwozem fajnie wszedł, a na parkingu przy Brzostku wuchta aut- w sumie nie ma się dziwić w taki skwar. Wyjazd z PK Promno za Pobiedziskami i dalej Promno, Promienko i Biskupice. Tu pojechałem na Gortatowo i wyjechałem w Gruszczynie- była chwila odnajdywania dalszej drogi, bo pierwszy raz wyjechałem w tym miejscu ;). Z Gruszczyna do Kobylnicy i dalej na Wierzenicę- do której postanowiłem dojechać żółtym szlakiem. Na dobre wyszło, bo fajny singiel był :). Stąd już kawałek do Kicina i Dziewicza! Podjazd żółtym i odpoczynek na szczycie. Po relaksie myk zrobić to, po co tutaj przyjechalem. W dół szerokim szuterkiem i na Killera. Teraz uwaga- podjechałem skubańca 3 razy :). Pierwszy raz jedynie wybrałem złą ścieżkę, ale trochę się cofnąłem i udało się odepchnąć koło i podjechać, kolejne 2 razy bez problemu weszły. Pomiędzy 5 min lajtowo. Przed drugim podjazdem chwila gadki z dziewczyną na Cannondalu- dwójka jej kompanów też wjechała na górę to poczekałem aż zjadą ;). Po takim wycisku krótki odpoczynek przy wieży i zakup wody, bo już była na wykończeniu, a upał nieziemski- i tak lepsze to niż mróz ;). Powrót w zasadzie identyczny jak przyjazd. Wyjątek to w Gruszczynie skręt na Uzarzewo a nie Gortatowo oraz z Wierzyc do domu przez Przyborowo i Leśniewo. Pod koniec już kręciło się trochę ciężko, jazda zrobiła swoje :).
    Jestem bardzo zadowolony z dnia, kolejny cel treningowy zrealizowany (Killer) ;). Jutro zasłużony odpoczynek :).

    121.43 Km 35.00 Km teren
    05:59 H 20.29 km/h
  • 40.65 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Wielki trip wokół wielkiego jeziora w Wielki Piątek ;)

    Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 18.04.2014 | Komentarze 5

    Już wczoraj rzuciłem pomysł, żeby zrobić standardowy coroczny objazd jeziora Powidzkiego. Zbiórka o 10 na torach w ekipie: Mr Jerry, Marcin, Mateusz i ja. Dojazd do Powidza przez Niechanowo, Małachowo, Witkowo i Wiekowo. W Powidzu krótka przerwa i wizyta w sklepie. Po zakupach pojechaliśmy promenadą przy brzegu jeziora na dziką plażę. Oczywiście standardowo musiałem zaliczyć podjazd z korzeniami ;). Na plaży mega krótki postój na fotkę, gdyż nad głowami zebrało się tysiąc komarów i musieliśmy się szybko ewakuować. Z Powidza już dalej do Polanowa i Giewartowa. Stamtąd kawałek do Kosewa, gdzie urządziliśmy dłuższy postój na kanapki i czekolady ;). I nie da się nie zauważyć, że przybyło wody w jeziorze- zalało już nawet pomost. Z Kosewa piaszczystą drogą przez Lipnicę i Skrzynkę do Anastazewa. Szybka fotka dawnej stacji kolei wąskotorowej i dalej kręcimy. Kilka km dalej zjechaliśmy na plażę i dokładniej zwiedziliśmy okolice pola namiotowego. Z Anastazewa do Ostrowa- tu wbiliśmy się na ścieżkę przy torach wąskotorówki ;) i wyjechaliśmy w Przybrodzinie. I tutaj zrobiliśmy bardzo długą przerwę na miejscu postojowym przy jeziorze. Ławki, dach, słońce, las, jezioro- aż nie chciało się dalej jechać. Oczywiście wuchta śmiechu tu też była :). Przy okazji na mapie omówiliśmy plany na kolejne wyprawy- jest gdzie jeździć ;). Po popasie ruszyliśmy do Powidza. Tu tylko niedługi postój przy sklepie. Z Powidza dalej do Ruchocinka- odcinek przez las, Ruchocin i Mielżyn. Tam zrobiliśmy sesję zdjęciową koni, które były w zagrodzie przy szosie. Dalsza trasa wiodła przez Jaworowo, Czajki, Mierzewo, Karsewo, Niechanowo i do Gniezna. Stąd sam standardowo asfaltem przez Dalki do Mnichowa. Pod koniec tripu byliśmy tak wymęczeni, że noga nie chciała w ogóle kręcić grrr…

    Kościół w Giewartowie


    Plaża w Kosewie





    W drodze Kosewo- Anastazewo



    Stacja kolejki wąskotorowej w Anastazewie


    Wiatrak w Ostrowie


    Jezioro Powidzkie w Ostrowie



    Postój w Przybrodzinie



    Ścieżka przy torach


    Widok na jezioro Powidzkie


    Radary wojskowe w Ruchocinku


    Qnie w Mielżynie




    158.42 Km 25.00 Km teren
    07:34 H 20.94 km/h
  • 49.19 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Nadwarciańskie rewiry

    Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 7

    W końcu dłuższy trip. Razem z Mistrem Jerzym i Marcinem postanowiliśmy wybrać się w nieznane rejony, położone w dalszej odległości od Gniezna.
    Dwuosobową ekipą podjechali po mnie do Mnichowa i ruszyliśmy w kierunku celu wycieczki. Początek przez Czerniejewo do Wrześni. Dalej na Miłosław- bocznymi drogami m.in. przez takie wioski jak Chwalibogowo, Bardo i Murzynowo Kościelne. Po dotarciu do Miłosławia wstąpiliśmy do sklepu na małe zakupy i ruszyliśmy do Bażantarni- którą zwiedzaliśmy w ubiegłym roku razem z Bobikiem podczas wyjazdu na MP w Żerkowie. Tu mieliśmy fajne atrakcje- najpierw podczas ustawiania się do wspólnej fotki usłyszałem szelest- dokładnie taki, jak gdy powietrze ucieka z przebitej opony. Po chwili stwierdziłem, że to dźwięk owada machającego skrzydłami w trawie. Ja tu chciałem biedaczynę uwolnić, rozgrzebuję trawę butem i po chwili z trawy wyleciał bąk :D. Uwił sobie chyba gniazdo w tej trawie, na szczęście zdążyliśmy z Marcinem uciec przed nim ;). Druga atrakcja to spory samiec z ogromnymi rogami, który pięknie pozował nam do zdjęć, a gdy odeszliśmy to patrzył, że mamy przyjść ponownie :D. Po tych atrakcjach ruszyliśmy do Pyzdr, oczywiście omijając trasę wojewódzką. Tu dłuższy postój, bo Jerrego coś brzuch bolał i musiał wypić gorącą herbatę w miejscowym barze. W Pyzdrach skoczyliśmy jeszcze nad port nad Wartą. Fajny, kamienisty zjazd prowadzi do niego ;). Po przekroczeniu Warty zaczął się najlepszy odcinek dzisiejszego tripu- jazda wzdłuż Warty Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym po wale przeciwpowodziowym. Bardzo przyjemnie się nim jechało- trochę piasku po drodze się znalazło, ale przejezdne w całości. Widoki przyjemne dla oka rozciągają się po obydwu stronach szlaku. No i jadąc nim ma się wrażenie totalnej dziczy, gdyż tylko czasami spotyka się pojedyncze domy po bokach. Tak nam minęła droga NSR-em do Zagórowa. Tu nic ciekawego nie spotkaliśmy. Dalej skierowaliśmy się na Ląd, po kilku kilometrach jazdy dość ruchliwą szosą po prawej stronie ukazał nam się widok pocysterskiego opactwa w Lądzie. To jest kurczę kolos, wielkość robi wrażenie ;). Z Lądu do Ciążenia, gdzie robimy fotkę pałacu- niestety tylko sprzed bramy. Jest to dawna letnia rezydencja biskupia, obecnie w zarządzaniu biblioteki uniwersyteckiej Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z Ciążenia już skierowaliśmy się w kierunku Gniezna. Najpierw do Strzałkowa, następnie do Wólki. Po drodze przejazd nad A2-ką i obok słupów energetycznych i od razu przypomniała się wycieczka z Grigorem :D. Dalej Szemborowo i Jaworowo. Tu w czasie robienia fotki pamiątkowej tablicy zadzwonił Sebek z wiadomością, że razem z Anetką będą wracać do Niechanowa i zgadaliśmy się na spotkanie w okolicach Niechanowa. Z Jaworowa do Mierzewa, Karsewa i już byliśmy w Niechanowie. Na wjeździe do miasta urządziliśmy konkurs sprintów- prędkość dochodziła do 40 km/h :D. Po tym tętno nieźle podskoczyło ;). Na wjeździe dołączył do nas Mateusz i we trójkę ruszyliśmy na spotkanie Sebka i Anety. Spotkaliśmy się kawałek za Niechanowem. Czas minął nam na miłych pogawędkach :). Po gadkach i śmichach- chichach pojechaliśmy w kierunku Gniezna. Na koniec tripu były największe jaja :D. Sporo się naśmialiśmy :). W Gnieźnie rundka przez Wenecję, pożegnanie na torach i do domu.

    Kościół i figurka w Bardzie



    Murzynowo Kościelne




    Bażantarnia 






    Pyzdry





    Nowy statyw Jerrego :D


    Widok na Pyzdry z wału nad Wartą


    Widoki z jazdy NSR





    Po równiutkim asfalcie też zdarzyło się pomykać ;)



    Klasztor pocysterski w Lądzie






    Dom z Hollywood :D


    Marina w Lądzie



    Pałac w Ciążeniu


    Szlak nad Powidzkie


    Autostrada A2



    No i słupy :D



    Udało mi się uchwycić CASĘ


    Pamiątkowa tablica w Jaworowie


    Spotkanie wesołej ekipy Bikestats :)



    136.46 Km 30.00 Km teren
    06:21 H 21.49 km/h
  • 39.93 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Dojazd/ powrót XC Wągrowiec

    Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 7

    Dziś postanowiłem wybrać się do Wągrowca na rozpoczęcie sezonu wyścigów XC w Wielkopolsce. Pogoda od rana piękna, słońce i prawie bezwietrznie. Wyjazd z domu krótko przed 10 i trasa głównie asfaltami. Wiodła ona przez Pierzyska, Łubowo, Dziekanowice, Waliszewo, Kłecko, Wilkowyję, Jabłkowo, Kuszewo, Popowo Kościelne, Sarbię, Jankowo.Po drodze generalnie nic ciekawego się nie działo, czasami dla odmiany od asfaltu trafiłem jakąś leśną ścieżkę. Cała trasa pokonana praktycznie bez postoju i po ok. 3- ech godzinach byłem na miejscu. W Wągrowcu trochę pobłądziłem i sporo czasu szukałem miejsca startu :D. Na miejscu spotykam ekipę Pro Gogli, na czele z moimi serdecznymi kumplami z Poznania- Jackiem i Drogbasem. Także miłych pogawędek nie zabrakło :). Jacek użyczył mi swojego Scotta na pośrednim rozmiarze kół- przejechałem fragment pętli XC. No i powiem jedno- zakochałem się w 27,5”. Po zajęciu pozycji na siodle nie miałem takiego wrażenia jak na 29”- że przednie koło za chwilę zahaczy mi o zęby. Pośrednie koło ma znakomitą przyczepność i stabilność- na pętli tam gdzie tylne koło mojej 26” skakało jak kangur w Australii, pośrednie trzymało się jak przyklejone i nawet nie zająknęło, podjazdy również lepiej wchodzą. A i jeszcze z początku kierownica 700 mm i poczułem się jak na harleyu, ale na ostrych zawijasach świetnie się to sprawuje- rower bardzo ochoczo składa się w zakręty. Rozmiar ramy i geometria również idealne pod mój wzrost- M Scotta z podsiodłówką 430mm a GT- 466- była różnica. Także z dziewiczej jazdy na 27,5” jestem bardzo zadowolony, w przyszłości pewnie przejdę na taki rozmiar. Dzięki Jacek za możliwość przejechania się ;).

    Po zawodach droga powrotna prawie identyczna jak w pierwszą stronę, z małym jedynie wyjątkiem- za Popowem Kościelnym źle skręciłem i do Kłecka dojechałem przez Jaroszewo. Na rynku w Kłecku czekał na mnie Marcin i wspólnie dokręciliśmy do Gniezna przez Waliszewo, Dziekanowice, Łubowo i Pierzyska. Powrót był mega szybki- prędkość rzadko schodziła poniżej 25 km/h- i to po wyścigu XC! Tak lekko i świeżo mi się jechało, że byłem zaskoczony :D. I to na tyle z dojazdu i powrotu- wyścig w drugim wpisie :).

    Fotki z trasy








    123.40 Km 35.00 Km teren
    05:47 H 21.34 km/h
  • 45.77 km/h Max
  • Bike: Lawinka

    Śnieżycowy Jar

    Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 5

    Pomysł na dzisiejszy trip zaświtał mi w głowie już jakiś czas temu. Dzisiaj gnieźnieńskiej ekipie Bikestats przypasował termin, wszyscy mieli wolny dzień więc pojechaliśmy. Zbiórka o 10 tradycyjnie na torach, gdzie czekali już Mister Jerry i Mateusz. Jeszcze tylko oczekiwanie na Marcina i ruszyliśmy. Pogoda dziś od rana była idealna na rower- słońce przyjemnie grzało i było jakieś 15*C. Początek jazdy to wybitnie nudne i znane do bólu asfalty wzdłuż S5 do Łubowa i dalej do Lednogóry i Rybitwy. Tutaj już po godzinie jazdy nieźle się zgrzałem i musiałem zdjąć rękawki. Po chwili postoju ruszyliśmy w dalszą drogę przez Skrzetuszewo i Podarzewo do Krześlic. Chcieliśmy zrobić fotkę pałacu, ale niestety tylko mogliśmy odbić się od zamkniętej pałacowej bramy. Nic to- nie będzie fotki. W takiej sytuacji pozostało nam tylko jechać dalej. Traktem Bednarskim dojechaliśmy aż do Zielonki. Tutaj zorganizowaliśmy dłuższą przerwę na uzupełnienie spalonych kalorii. Były też mega śmiechy, gdy stwierdziłem, że Mister Jerry w chustce pod kask wygląda zupełnie jak Hulk Hogan :D. Oczywiście po tym stwierdzeniu wszystkich ogarnęła długa śmiechówa :D. Dobra, pojedliśmy, odpoczęliśmy, ale trzeba było ruszyć dupy i kręcić dalej. Z Zielonki prosta droga i w większości leśnymi duktami Puszczy Zielonki do Murowanej Gośliny. W mieście udaliśmy się na Nowy Rynek. I muszę przyznać, że urzekł mnie on tym, jak ładnie wygląda. Taka zabudowa mi się bardzo podoba, mógłbym mieszkać w takim miejscu :). Po nacieszeniu oczu tymi widokami udaliśmy się do piekarni/ cukierni, gdzie każdy kupił wielką drożdżówkę. Nie wiem dlaczego, ale po tej drożdżówce w późniejszej części tripu mnie i Marcina rozbolał brzuch ;). Droga do Śnieżycowego Jaru przez Mściszewo i Starczanowo. Na początku rezerwatu fajny zjazd- dobrze, że szeroki bo mogliśmy spokojnie omijać spacerujących ludzi :). Obeszliśmy rezerwat, niestety śnieżyca już przekwitła i nie było czego oglądać ani robić fotek. Po obejściu rezerwatu zrobiliśmy mały postój, w czasie którego spotkaliśmy Sebastiana i Jana z Poznania, którzy poznali Pana Jurka i podobno znają Grigora- jesteśmy rozpoznawalni :D. Po rozmowie z nimi udaliśmy się w dalszą drogę. Pojechaliśmy do Przebędowa i dalej ponownie leśnymi duktami do Głęboczka. Tutaj zeksplorowaliśmy opuszczoną chatę w lesie- od razu skojarzyła mi się z poniemieckimi budowlami, jakie można spotkać w Górach Sowich. Obfociliśmy chatę i ruszyliśmy w dalszą trasę. Z Głęboczka do Dąbrówki Kościelnej i dalej Kiszkowo. Standardowo zahaczyliśmy o Biedronkę i przy okazji zauważyliśmy, że Panu Jurkowi zaczyna pękać rama. Co ciekawe- w tym samym miejscu co Kubie- nad spawem łączącym rurę górną i podsiodłową. Dalej będzie trzeba to wyjaśnić w sklepie. Po postoju ruszyliśmy w 20 kilometrowy powrót do Gniezna mega nudnym asfaltem m.in. przez Sławno, Komorowo i Owieczki. Jedyny plus tego był taki, że droga szybko minęła. W Gnieźnie na Poznańskiej żegnamy Mistra Jerzego i Mateusza i dalej z Marcinem pojechaliśmy na tory, gdzie rozstaliśmy się. Do domu dojechałem standardowo przez Dalki.

    Wyszedł super trip z dobrą ekipą. Pogoda dopisała perfekcyjnie no i po duktach Zielonki zawsze przyjemnie się pomyka. I kolejne nowe rejony zwiedzone ;).

    W drodze do celu







    Murowana Goślina









    Rezerwat "Śnieżycowy Jar"








    Opuszczona chata w Głęboczku




    Leśne dukty Puszczy Zielonki


    Pierwszy w tym roku uchwycony przeze mnie bocian ;)